XIX-wieczny most kolejowy nad rzeką Borują do końca roku stanie się własnością Bytowa. Trwające ponad 10 lat negocjacje z PKP wreszcie dają efekty. Dla mostu to jedyna szansa. Od lat popada w ruinę. Nie był nigdy remontowany. Pękają żeliwne barierki, rozpadają się ceglane filary. Mogą nawet zniknąć wykute z piaskowca i umieszczone na filarach herby Pomorza, Bytowa, Prus i kolei niemieckich. Ten most jest w rejestrze zabytków. Zaliczany jest do najcenniejszych zabytków infrastruktury kolejowej na Pomorzu. Obok zamku jest od dziesięcioleci najważniejszą wizytówką Bytowa.
W latach 20. XX wieku znalazł się nawet na niemieckich banknotach. Należy do kolei, choć tak naprawdę nigdy nie przejechał po nim żaden pociąg. Jeszcze przed kilkunastu laty można było po nim przejechać samochodem. Teraz, ze względu na bezpieczeństwo, wjazd jest zabroniony. Kilka lat temu po ulewie omal nie runął, gdy osunęła się ziemia. Przed trzema laty kolej była skłonna ten most odsprzedać gminie. Nigdy jednak nie zaproponowano ceny. W ubiegłym roku kolej przekazała gminie za darmo cześć majątku, wraz z linią Bytów-Lipusz. Pozwoliło to na wznowienie ruchu towarowego. Most pozostał własnością PKP.
- W ubiegłym roku do Bytowa przyjechali przedstawiciele Zakładu Gospodarki Nieruchomościami PKP w Danzigu - mówi Stefan Sroka, kier. Wydziału Mienia Komunalnego Urzędu Miejskiego w Bytowie. - Widzieli w jakim stanie jest ten most. Sami uznali, że potrzebny jest remont. Widocznie to ich skłoniło, aby nam go oddać.
Zajęło to jednak kolejne kilka miesięcy. Dopiero pod koniec lipca gmina otrzyma wstępny projekt podziału gruntów, zatwierdzony już przez ZGN PKP, w którym oprócz linii kolejowej znajduje się zabytkowy most. Później geodeta dokona ostatecznego podziału, który zaakceptuje burmistrz. Ostateczna decyzja w tej sprawie należy jednak do centrali PKP w Warszawie oraz Ministerstwa Transportu.
- Z tym nie będzie już kłopotów. Kiedy most będzie nasz, postaramy się o środki na jego remont - zapewnia burmistrz Ryszard Sylka. - Do tej pory mogliśmy, zresztą bez efektów, jedynie prosić, aby kolej się tym mostem zainteresowała. Pod skrzydłami gminy na pewno czeka go lepsza przyszłość. W końcu to jedna z naszych wizytówek - dodaje.
Problem może być już tylko z rzeką Borują, która przepływa pod mostem. Niewielki odcinek pozostanie na razie wciąż własnością kolei.
Nic nie ocali już natomiast innej XIX-wiecznej budowli w Bytowie - wiaduktu na wjeździe do miasta od strony Kościerzyny. W przyszłym roku, przy przebudowie drogi, zostanie zburzony. Nic go nie chroni, nie jest zabytkiem i - w przeciwieństwie do mostu - wielokrotnie był przebudowywany. W obronie wiaduktu stanęła Inga Mach, znana kaszubska hafciarka z podbytowskiego Mądrzechowa. Plany przebudowy drogi są już jednak zatwierdzone. Los wiaduktu został przesądzony.
Leszek Literski - POLSKA Dziennik Bałtycki
Kolejny przykład powtarzania bredni wyssanych z palca - na dowód zdjęcie z lat 70-tych :
Informacje o odkryciu masowego grobu w Malborku wywołały też dyskusję w Bytowie. Tu bowiem wiosną 1945 roku także doszło do olbrzymiej tragedii autochtonicznej ludności. Setki, a może nawet ponad tysiąc osób zginęło w obozie NKWD na miejscowym zamku.
Sprawę badał Instytut Pamięci Narodowej już w 2004 roku. Ustalenia były jednoznaczne, ale śledztwo w 2005 roku umorzono. Trudno bowiem było po 60 latach nawet w przybliżeniu określić liczbę ofiar, a tym bardziej wskazać nazwiska winnych kaźni.
Ze strony działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i lokalnych władz samorządowych padały wtedy deklaracje upamiętnienia miejsca kaźni. Miała być też poszukiwana masowa mogiła. Nie zrobiono do tej pory nic. Temat powrócił dopiero po odkryciu zbiorowego grobu w Malborku, o czym obszernie pisaliśmy kilkakrotnie na naszych łamach. Zagadkę malborskiej mogiły zbadają historycy, a w Bytowie wiele udało się już ustalić.
W marcu 1945 roku Armia Czerwona zdobyła miasto i od razu NKWD założyło na zamku obóz przejściowy. Umieszczono tam kilka tysięcy osób, mężczyzn w wieku od 15 do 70 lat. Byli to Niemcy, Kaszubi, a nawet obywatele ZSRR, którzy na początku wojny dostali się do niemieckiej niewoli. Przebywali w koszmarnych warunkach. Obóz istniał do czerwca 1945 roku. Więźniowie byli głodzeni, bici, zabijani... Umierało nawet 30-40 osób dziennie. Zmarłych chowano w masowym grobie w pobliżu zamku. Ci, którzy przeżyli, trafili na Syberię. Do rodzinnych domów wrócili nieliczni.
Przez 60 lat o obozie nikt nie wiedział, a świadkowie woleli milczeć. Przypomniał o nim Benedykt Reszka, Kaszuba pochodzący z Borowego Młyna, a obecnie mieszkaniec Rumi.
W książce "Czas zła" zebrał relacje wielu świadków. To była podstawa do wszczęcia trudnego śledztwa przez IPN. Co ciekawe, wiele osób nadal bało się mówić o tych wydarzeniach. Na temat obozu nie ma w Polsce żadnych dokumentów. Bytów był bowiem w tym okresie, jako niemieckie miasto, w wyłącznym władaniu Armii Czerwonej. Jeżeli jakieś dokumenty istnieją, to w Moskwie. Dlatego IPN śledztwo umorzył.
- Zrobiłem wiele, aby odsłonić tak ważną dla historii nie tylko Kaszub kartę. Bytowski zamek to miejsce kaźni i powinno to być upamiętnione. Byłem pewny, że zostanie to zrobione. Przecież uzgodniliśmy już nawet treść napisu na tablicy, która miała być umieszczona przy wejściu na zamek - podkreśla Benedykt Reszka. - Ze znalezieniem zbiorowej mogiły ofiar obozu nie powinno też być najmniejszych problemów. Wskazywałem nawet, na podstawie zebranych relacji, dość dokładnie miejsce, tuż koło zamku.
Historycy IPN swoje ustalenia przedstawili w 2005 roku na specjalnej konferencji w salach zamku.
Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa, ale i członek Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, zapewnia jednak teraz, że nic o sprawie nie wiedział. - Mój poprzednik nic mi nie przekazał - twierdzi. - Nie wiem nawet, co w tamtych czasach działo się na bytowskim zamku. Nie słyszałem o tej tragicznej historii.
Stanisław Marmołowski, ówczesny burmistrz, twierdzi z kolei, że sprawę przekazał oddziałowi ZKP. - Mieli otrzymać z IPN informacje, co dokładnie działo się na zamku i ile osób mogło w tym czasie zginąć. Proponowałem, aby na zamku umocowana była tablica ku czci zamordowanych tam ludzi. Później były inne sprawy, m.in. wybory - dodaje.
Zrzeszeńcy biją się w piersi i obiecują, że do tematu wrócą jak najszybciej.
- Wiem, co się działo w 1945 roku na zamku - przyznaje Liliana Grosz, prezes bytowskiego oddziału ZKP. - W natłoku spraw wyleciało nam to jednak z głowy. Na najbliższym spotkaniu zarządu zrzeszenia powrócimy do tej sprawy. Tablica upamiętniająca te tragiczne wydarzenia będzie niebawem na zamku.
Nikt już jednak nie wspomina o odnalezieniu masowej mogiły ofiar obozu NKWD, w której spoczęli głównie mieszkańcy wsi zachodnich i południowych Kaszub.
- Wybieram się do Bytowa i będę rozmawiał o tej sprawie m.in. z władzami miasta i powiatu. Trochę smutne jest to, że tak szybko się u nas zapomina. Minęły ledwie 4 lata od ujawnienia tragicznych wydarzeń, a już nikt nic nie wie, nic nie pamięta. Może tak jest niektórym po prostu wygodniej? - pyta Benedykt Reszka, który teraz chce się zająć także wydarzeniami 1945 roku w Malborku.
Leszek Literski, Grzegorz Popławski
Coraz więcej osób w Bytowie przypomina sobie o tragicznych wydarzeniach z 1945 roku. W czwartek 15 stycznia napisaliśmy, że już kilka lat temu udowodniono, że w okolicach bytowskiego zamku krzyżackiego znajduje się masowa mogiła ludzi pomordowanych przez wojska radzieckie.
Ostatnio podobne odkrycie w Malborku postawiło na nogi nie tylko władze miasta. Znalezienie mogiły 2 tys. rdzennych mieszkańców, głównie Niemców, wzbudziło dyskusję w całej Europie. W Bytowie na razie wciąż jest spokój, ale najprawdopodobniej w końcu ta sytuacja się zmieni.
- Makabryczne wydarzenia z tamtych lat zostały już ujawnione i udokumentowane. Najwyższy czas zająć się upamiętnieniem tak tragicznej historii. Beztroska władz jest dla mnie co najmniej dziwna - krytykuje Maria Prondzińska, była prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z Bytowa.
To właśnie za jej kadencji sprawa została na krótko przypomniana. O ekshumacji nikt nawet nie myślał, ale chciano jakoś upamiętnić tragiczną historię.
Zrzeszenie proponowało, by na murze zamkowym umieścić okolicznościową tablicę lub ustawić w pobliżu obelisk z odpowiednim napisem. Poprzedni burmistrz Bytowa na to przystał, ale po kilku miesiącach zmienił go na stanowisku burmistrza Ryszard Sylka, który tematu nie podjął.
- Nic o tych wydarzeniach nie wiedziałem. Nie przekazano mi - broni się dziś Sylka.
Działaczy ZK-P dziwią twierdzenia Sylki. O sprawie było przecież głośno. W 2004 roku odbyła się nawet w Bytowie konferencja naukowa poświęcona przejściowemu obozowi dla ludności niemieckiej i Kaszubów.
- W kwietniu 2004 roku wszczęto śledztwo. Ustalono, że w 1945 roku Sowieci zorganizowali na zamku obóz przejściowy. Zatrzymanych osadzano w celach, gdzie panowały ekstremalne warunki. Ludzie umierali z wycieńczenia i głodu. Kilka osób zamordowano - opowiada Prondzińska.
Prokuratura z Koszalina przesłuchała w tej sprawie 24 osoby, głównie dzieci osób pokrzywdzonych. Był tylko jeden człowiek, który był świadkiem tamtych wydarzeń. Złożył zeznania i wyjechał do Niemiec, gdzie na stałe mieszka. Wówczas nie udało się ustalić liczby osób, które przed laty zmarły w bytowskim zamku. W przybliżeniu ustalono, że dziennie mogło to być nawet 30-40 osób.
Chowano ich w masowej mogile w pobliżu zamku. Przypuszcza się, że grób może się znajdować w miejscu, gdzie obecnie jest parking. Jeden ze świadków zeznał, że po wojnie był tam spory kopczyk ziemi, który z czasem zaczął się zapadać. - Nigdy tego terenu nie badano, więc nie wiemy, czy na pewno znajduje się tam grób. Z pewnością jednak na razie nie będziemy go rozkopywać - zastrzega Marian Gospodarek, dyrektor Bytowskiego Centrum Kultury. - Priorytetem jest ustawienie tablicy upamiętniającej tamte wydarzenia. Stanie ona na zamku, jak tylko zgodzi się na to konserwator zabytków.
Leszek Literski
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
Niestety, takich miejsc jak Malbork czy Bytów było więcej. Według IPN-u w jednym tylko obozie NKWD w Grudziądzu życie straciło około 8000 ludzi. Wiadomo, że byli to Niemcy, Kaszubi i Polacy.
Pomogła: 1 raz Dołączyła: 23 Sty 2009 Posty: 153 Skąd: z Pomorza
Wysłany: 2009-01-26, 00:41
Wiemy wszyscy, że była to wojna w której ofiarami były osoby cywilne nieoszczędzane w nalotach bombowych, ostrzeliwane z broni pokładowej samolotów. Umierali też z wyczerpania psychicznego a tu wezwania do natychmiastowej ewakuacji. W tym czasie był ogromny haos, o czym można przeczytać we wspomnieniach ludzi, którzy to przeżyli. Nie było czasu na chowanie zwłok na cmentarzach, trzeba też pamiętać że panował tyfus i natychmiast trzeba było ludzi zakopywać. Tak też czyniono, ale potem nikt nie zatroszczył się o ekshumację i tak pozostawiono to wszystko . Jeśli chodzi i przypuszczalne miejsce pochówku więźniów zamku w Bytowie, nie jestem zwolenniczką wykopywania tych szczątek. Wystarczy postawić kamień upamiętniający i przypominający, że w tym miejscu są pochowani ludzie.
Karin napisała: Wystarczy postawić kamień upamiętniający i przypominający, że w tym miejscu są pochowani ludzie. I to powinno wystarczyć .Polska ziemia kryje takich miejsc bardzo dużo. Cześć ich pamięci.
Wystarczy postawić kamień upamiętniający i przypominający, że w tym miejscu są pochowani ludzie. I to powinno wystarczyć .Polska ziemia kryje takich miejsc bardzo dużo. Cześć ich pamięci.
Stan torowiska między Bytowem, a Lipuszem jest na tyle dobry, że można uruchomić weekendowe kolejowe przewozy osobowe. Inna sprawa, czy to się opłaca.
Wielokrotnie informowaliśmy na naszych łamach o staraniach władz Bytowa, aby przywrócić kolejowy ruch pasażerski w kierunku Gdyni i Danziga. Wczoraj [17 lutego 2009] odbyło się ważne spotkanie w tej sprawie z udziałem samorządowców, przedstawicieli PKP oraz marszałka województwa.
- Jakiś czas temu udało się nam odtworzyć kolejowy ruch towarowy. Teraz przyszedł czas na pociągi osobowe. Torowisko między Bytowem a Lipuszem jest już na tyle wyremontowane, że składy osobowe mogą bez problemów poruszać się z szybkością 40-50 kilometrów na godzinę. Jeszcze nie tak dawno było to tylko 20 kilometrów na godzinę - oznajmia Ryszard Sylka, burmistrz Bytowa. - To oznacza, że możemy organizować połączenia weekendowe. Temu właśnie służyło wczorajsze spotkanie.
Mniej entuzjazmu, co do wprowadzenia weekendowych połączeń wyraża Benedykt Plotta, zastępca dyrektora do spraw handlowych Przewozów Regionalnych PKP w Danzigu.
- Szybkość nie byłaby zawrotna, a czas dotarcia podróżnych ma podstawowe znaczenie. Nie ma co się oszukiwać. Z ekonomicznego punktu widzenia, nie ma te sensu. Chyba, że marszałek województwa lub gmina dopłacą. Wtedy możemy rozmawiać - mówi Plotta. Sylka zauważa, że skład wolniej jechałby tylko do Lipusza, bo dalej tory są już w dobrym stanie.
Szybkość pociągów osobowych z Bytowa, to nie jedyny problem. Innym jest miejsce docierania składów od strony Lipusza, co zauważa sam Sylka. - Teraz pociągi jeżdżą do Gdyni, a w niej przeciętny Bytowiak nie ma spraw do załatwienia. Inaczej w Danzigu, ale do niego trzeba byłoby dotrzeć z przesiadką. W takiej sytuacji ruch samochodowy, autobusowy, jest poza konkurencją - konstatuje Sylka.
Burmistrz liczy, że ekonomia zmieni się po uruchomieniu za kilka lat Kolei Metropolitalnej. - Wtedy pociągi z Bytowa docierałyby bezpośrednio do Danziga, przez zjazd w Żukowie - mówi burmistrz.
W sprawie uruchomienia kursów pasażerskich będą kolejne spotkania. Bytowska linia jest we wszystkich projektach rozwoju ruchu kolejowego na Pomorzu.
Andrzej Gurba "Głos Pomorza"
Bytów pociąg.jpg fot. Andrzej Gurba
Plik ściągnięto 38751 raz(y) 27,29 KB
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
Dom Piłkarza z 1928 roku zniknie z krajobrazu Bytowa. Przesądziła o tym ekspertyza techniczna. Gospodarz obiektu, czyli Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, jak i działacze Bytovii, chcą jak najszybciej budowy nowego obiektu.
- Spodziewałem się takiego wyniku ekspertyzy. Już w 1999 roku mieliśmy decyzję o rozbiórce. Od tego czasu nie inwestowaliśmy - mówi Andrzej Doleciński, dyrektor MOSiR.
Obiekt zostanie zburzony. Szkoda go, bo jest wiekowy i komponuje się w całej sportowej bazie w tym miejscu. Rozbiórka rozpocznie się jeszcze w tym roku. Obiekt nie spełnia swoich pierwotnych funkcji.
Andrzej Doleciński mówi, że razem z działaczami klubu Bytovii poszukają sponsorów na budowę w tym miejscu nowego Domu Piłkarza. Zresztą są już pierwsze deklaracje pomocy. Jest projekt nowego obiektu sprzed kilku lat.
- Nie przesądziliśmy, czy wykonamy go z drewnianych bali, czy z pustaków. Zewnętrznie nowy Dom Piłkarza będzie nawiązywał do obecnego - oznajmia dyrektor MOSiR.
W budżecie gminy na ten cel jest 50 tysięcy złotych. Jest szansa, aby nowy obiekt powstał w ciągu dwóch lat. Znajdą się w nim szatnie, prysznice i pomieszczenia trenerskie.
Andrzej Gurba
Bytów dom piłkarza.jpg Fot. Andrzej Gurba
Plik ściągnięto 38679 raz(y) 31,08 KB
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
Strażacy gasili pożar poddasza budynku dworca PKP w Bytowie. Na szczęście udało się w porę opanować ogień.
– Zajęły się stare książki i stare szmaty. Szybko ugasiliśmy ten pożar. Straty to 500 zł – mówi Roman Dróżdż, oficer prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Bytowie.
Strażacy podejrzewają, że ogień wybuchł podczas prowadzenia prac remontowych. To jednak tylko hipoteza. Policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
(MATEO) - POLSKA Dziennik Bałtycki
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
65 lat po założeniu obozu przejściowego przez NKWD nie zapomniano o zamordowanych tam osobach. W bytowskim zamku odsłonią tablicę.
„W tym miejscu, w okresie od marca do czerwca 1945 roku, mieścił się obóz przejściowy NKWD dla mieszkańców Ziemi Bytowskiej. Niewinnym ofiarom, które straciły życie na skutek wycieńczenia, głodu i terroru sowieckiego”, taki napis będzie umieszczony na tablicy upamiętniającej obóz przejściowy, który znajdował się na bytowskim zamku. Władze miasta chcą w ten sposób uczcić pamięć pomordowanych tam osób.
8 marca, w 65 rocznicę założenia obozu, odsłonięta zostanie pamiątkowa tablica. Burmistrz Ryszard Sylka konsultował treść inskrypcji z Bernardem Matheą, dyrektorem Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Urzędu Wojewódzkiego w Danzigu oraz Andrzejem Przewoźnikiem, sekretarzem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum