Gostkowo leży przy trasie do Lęborka, w odległości 7 km od Bytowa. Ta nazwa miejscowa została utworzona od skrótu przezwiskowego Gostek.
Dzięki odkryciom archeologicznym dowiadujemy się, że okolice Gostkowa zamieszkane były już około 2700 lat temu. Klasycystyczny dwór w Gostkowie z początku XIX wieku Odkryto tu 5 cmentarzysk kultury wschodnio- pomorskiej oraz cmentarzysko okresu późnolateńskiego i wczesnośredniowiecznego. Znaleziono tu kilkaset bogato wyposażonych grobów ciałopalnych (skrzynkowych) i szkieletowych. Pierwsza wzmianka historyczna pochodzi z 1412 roku, kiedy to Gostkowo jako wieś rycerska została lokowana przez Krzyżaków na prawie niemieckim. W 1423 roku burmistrzem Bytowa był niejaki Bartek z Gostkowa. W 1438 roku założone zostały Wielkie i Małe Gostkowo. W 1607 roku książę Franz I oddał je w lenno rodzinom Vitzow (Zitzewitz), Puttkamer i Lubuhn. W 1658 roku mieszkały tu rodziny Pirchów, Puttkamerów, Vitzowów, Schuricków i Zirsonów, a także Jarcke i Palbitzke. Z rodziny Jarcke wywodzi się feldmarszałek Hans David Ludwig hrabia York von Wartenburg (1759 - 1830).
W XVIII wieku znajdowały się tu kuźnia, książęca gospoda i młyn wodny. Po wojnie w Gostkowie działało PGR.
Info - http://www.bytow.com.pl/polozenie.php
Źródło mapki - http://www.buetow-pommern...gustkow-20a.htm
Czy w Gostkowie zamieszkał diabeł? Według wielu mieszkańców tak. Na drodze z Bytowa do Gołębiej Góry niemal co roku zdarzają się śmiertelne wypadki. Najczęściej pomiędzy Dąbiem a Gostkowem. Niektórzy uważają, że przyczyną może być pakt, który miał podobno zawrzeć były właściciel pałacu w Gostkowie z diabłem. Ile w tym jest prawdy, nikt nie wie. Ksiądz Stanisław Roszak chce jednak obok drogi postawić duży krzyż, aby odpędzić złe moce.
Historia ma początek przed II wojną światową. Wówczas to Gerhardt Laubmeyer, właściciel ziemski mieszkający w pałacu w Gostkowie, miał podpisać pakt z diabłem.
- Przez kilkadziesiąt lat mieszkałam w pałacu - opowiada Zofia Banasik. - Sama żadnych dziwnych zjawisk nie odczułam. Krążyła jednak taka historia. Właściciel pałacu miał pokój bez okien, cały wymalowany na czarno. Pośrodku na okrągłym stole stała duża, drewniana misa. Wokół ułożonych było kilkanaście drewnianych łyżek. Gosposia, która pracowała w tym domu, miała codziennie przygotować garnek klusek ziemniaczanych. Raz dziennie wchodziła do tego pokoju i nakładała te kluski do misy. Nie wolno jej było się odzywać, ani rozglądać. Pewnego razu, kiedy wychodziła, usłyszała za sobą dziwny, szyderczy chichot. Bardzo się wystraszyła. Krążyły legendy, że ten właściciel ziemski dzięki diabłom wiedział, co się w jego majątku dzieje.
Pani Zofia była jedną z nielicznych mieszkanek Gostkowa, który tajemniczy pokój widziała. Twierdzi, że miał zaledwie kilka metrów kwadratowych.
Niektórzy uważają, że już dziadek Herrmann Laubmayer podpisał podobny pakt z diabłem. Groby rodziny Laubmayerów znajdują się na starym cmentarzu. Opiekuje się nimi Franciszek Wejer. Sam osobiście rozmawiał z Gerhardtem Laubmeyerem.
- Nigdy nie przyznał się do kontaktów z diabłem - twierdzi. - Jednak w pałacu działy się dziwne rzeczy. Ci co przebywali w pobliżu nocą słyszeli głosy. Mówiło się o tajemniczym, czarnym psie, który krążył po okolicy. O tym, że właściciel, dzięki diabłom, wiedział o wszystkim co działo się w jego majątku było głośno w całej okolicy. Kiedy ktoś coś ukradł z magazynu lub jabłka w sadzie, właściciel od razu był na miejscu, mimo że wcześniej przebywał w Niemczech.
- Pakt zakładał, że w ciągu roku przynajmniej jedna osoba musiała zginąć a dusza była przekazywana diabłu - dodaje jego żona Gertruda. - Dlatego tyle wypadków wydarzyło się w okolicy.
Najwięcej wypadków zdarzyło się na trasie między Dąbiem a Gostkowem. Są osoby, które - jak twierdzą - na tej drodze doświadczyły działania złych mocy.
- Kiedyś wieczorem jechałem furmanką w kierunku Bytowa - opowiada Franciszek Wejer. - Koń początkowo szedł spokojnie. W dole, na granicy wiosek nagle się zatrzymał, zaczął strzyc uszami i parskać. Nic podejrzanego nie zauważyłem. Koń nie chciał ruszyć z miejsca. Jestem tak wychowany, że jak coś dziwnego się dzieje, to należy się przeżegnać. Gdy to zrobiłem, koń się uspokoił i już przez całą drogę nic się nie wydarzyło.
Dziwną przygodę na tej drodze miała też Halina Pałubicka.
- Wracałam do domu swoim samochodem, starą syrenką - opowiada. - Był wieczór i nie byłam za bardzo zmęczona. Kiedy minęłam Dąbie i wjechałam na prostą do Gostkowa, poczułam nagle dziwne zmęczenie. Musiałam bardzo się skoncentrować, aby utrzymać kierownicę. Nic nie widziałam na oczy. Wydawało mi się, że pokonanie tego niewielkiego odcinka trwa wieczność. Kiedy wjechałam do Gostkowa, wszystko wróciło do normy.
- Sam co prawda na tej drodze niczego nie odczułem, ale swoją historię opowiedział mi mój szwagier Jerzy Stromiński - wspomina Zbigniew Płaczkiewicz z Bytowa. - Któregoś wieczora wracał do domu. W tym feralnym wąwozie poczuł, że ktoś mu się dosiadł z tyłu na motorower. Słyszał opowieści o zjawie. Podobno jeżeli ktoś się do niej odezwał, ginął. Wystraszony bał się odwrócić. Dopiero na własnym podwórku rzucił motor i pobiegł do domu.
Wiele osób boi się tą drogą chodzić i jeździć nocą. Nie wszyscy łączą to z właścicielem pałacu i rzekomym paktem z diabłem, ale wszyscy wiedzą, że dochodzi tam do wielu wypadków i to często śmiertelnych. Sołtys Gostkowa Jerzy Wyczk nazywa ten odcinek „czarną drogą”. Sprawą zainteresował się miejscowy ksiądz Stanisław Roszak. Chce wspólnie z sołtysem postawić na feralnym odcinku drewniany krzyż.
- Słyszałem, że niektórzy autochtoni, w tym właściciel pałacu, byli wolnomularzami - twierdzi ksiądz. - Część masonów stosowała praktyki satanistyczne. Niewykluczone, że również właściciel pałacu. Słyszałem o czarnym pokoju i pakcie podpisanym z diabłem. Sam jednak niczego nie widziałem.
Krzyż, który w niedługim czasie stanie w pobliżu tej trasy, ma zapobiec kolejnym wypadkom.
- Powszechnie wiadomo, że co roku przynajmniej jedna osoba ginęła w wypadku drogowym - dodaje ksiądz. - Krzyż wypędzi zło, które tutaj grasuje.
Na ile to pomoże, nie wiadomo. Na razie sołtys stara się o wszystkie zezwolenia. Krzyż nie tylko ma odstraszyć złe moce, ale też podziałać na wyobraźnię kierowców, którzy za mocno naciskają pedał gazu. Bo to właśnie jest główną przyczyną tragicznych wypadków.
A sam pałac, który po zakończeniu wojny należał do pgr, ma teraz nowego właściciela. Czarnego pokoju nie ma od dawna. A w samym pałacu nic złego się dzieje. A przynajmniej nikt nic nie słyszał.
A tak wygląda pałac :
Dwór od strony wjazdu.jpg
Plik ściągnięto 64583 raz(y) 113,09 KB
Dwór od strony zabudowań gospodarczych.jpg
Plik ściągnięto 64583 raz(y) 65,11 KB
Ostatnio zmieniony przez villaoliva 2009-08-10, 18:14, w całości zmieniany 1 raz
Szkoła w Gostkowie funkcjonowała jeszcze przed II wojną światową. Była to jednak szkoła niemiecka, gdyż nasza miejscowość (ówczesny Gustkow) leżała już poza przebiegającą niedaleko granicą. Zachowały się z tamtego okresu zdjęcia budynku szkolnego z 1930 roku oraz uczniów na dziedzińcu przed szkołą z 1937 roku.
Po wojnie w murach niemieckiej szkoły powstała polska placówka, a jej pierwszym i jedynym nauczycielem został Jan Wojak. Obejmując szkołę zastał ją poważnie zdewastowaną wewnętrznie, gdyż odchodzące wojska hitlerowskie, które stacjonowały w pomieszczeniach szkolnych, zdemolowały centralne ogrzewanie, wodociągi i kanalizację. Inwentarz szkolny, jak ławki, stoły, szafy zostały ze szkoły usunięte i częściowo zniszczone oraz rozkradzione.
1 września 1945 roku naukę rozpoczęło 24 uczniów, którzy realizowali program czterech pierwszych klas siedmioletniej szkoły podstawowej. Następny rok szkolny nie przyniósł żadnych istotnych zmian oprócz stałego wzrostu liczby dzieci, co wynikało głównie z ruchów osiedleńczych. W czerwcu 1947 roku było już 48 uczniów, a w kolejnym roku szkolnym 78. Wtedy władze oświatowe skierowały do Gostkowa drugiego nauczyciela Zdzisława Grochowskiego, który ukończył półroczny kurs nauczycielski. Dalszy napływ uczniów w 1948 roku spowodował utworzenie sześciu oddziałów i konieczność zatrudnienia trzeciego nauczyciela. Była to Barbara Kosińska, która rozpoczęła pracę po ukończeniu Liceum Pedagogicznego w Bytowie.
Nowy rok szkolny 1948/49 przynosi poważne zmiany. Jan Wojak awansuje na Inspektora Szkolnego powiatu bytowskiego, nowym kierownikiem szkoły zostaje Zenon Thrun z Danziga, a jedną z czterech sal lekcyjnych zajmuje Publiczne Przedszkole, do którego uczęszcza 21 dzieci. Budynek szkolny jest ciagle w bardzo złym stanie, wymagającym całkowitego remontu. W piśmie do władz oświatowych 20 maja 1949 roku kierownik Z.Thrun domagał się m.in. uruchomienia kanalizacji, centralnego ogrzewania, remontu klas i włączenia elektryczności.
Trudne warunki bytowe były powodem częstych zmian kadrowych. We wrześniu 1949 r. nowym kierownikiem został Zdzisław Kozłowski, który jednak już w następnym roku wraz z pozostałymi nauczycielami odszedł do innych szkół. Jego miejsce zajął Stanisław Senko, z którym przybyło dwóch nowych nauczycieli.
W 1950 roku w szkole utworzono siódmą klasę, ale ze względu na odejście jednego z nauczycieli do wojska, uczniowie z Gostkowa kończyli tę klasę w Bytowie. Dopiero w roku 1952/53, kiedy to do pracy w Gostkowie zgłosiły się dwie młode nauczycielki Zofia Miszczyszyn i Eugenia Olik, liczba nauczycieli stała się wystarczająca. Kolejne dwa lata to dalsze zmiany kadrowe. W 1953 r. nowym kierownikiem zostaje Leonard Sabiniarz, by w 1955 r. ustąpić miejsca Władysławowi Łąckiemu, który został zatrudniony wraz z żoną Anielą. W sumie pracowało wówczas czworo nauczycieli.
Władysław Łącki to pierwszy kierownik, który osiadł w Gostkowie na dłużej, prowadząc szkołę przez 27 lat, aż do odejścia na emeryturę. Jego następcą nazywanym już wtedy dyrektorem szkoły został w 1982 r. nauczyciel języka rosyjskiego Piotr Zahoroda. Szkoła liczyła już wówczas około 200 uczniów uczących się w 8 oddziałach. Pracowało wtedy 9 nauczycieli. Piotr Zahoroda sprawował funkcję dyrektora przez 4 lata. Na kolejne dwa został nim Roman Zaborowski, by po odejściu do pracy w charakterze wizytatora oświaty w 1988 r. przekazać szkołę Jerzemu Wiczkowi.
Jerzy Wiczk pełnił funkcję dyrektora szkoły przez 19 lat, po odejściu na emeryturę w 2007 roku objęła tę funkcję Łucja Hinc.
Mój polski jest naprawdę źle, dlatego piszę w języku niemieckim i angielskim.
Ich bin ein nachfahre von der Familie Laubmeyer, der mal das Haus gehörte. Mich interessiert derzeit unsere Vergangenheit. Ich wollte mal wissen ob einer von euch mir das von oben auf englisch oder deutsch übersetzen könnte und mir vielleicht mehr zu dem Haus erzaehlen kann.
Ich hab auch noch zwei bilder.
I am a relative of a former owner of that house above, and i was wondering if somebody could tell me more about that house and translate me the other posts from above.
I also have two more pictures.
Wiek: 51 Dołączył: 12 Mar 2016 Posty: 2 Skąd: Gdynia
Wysłany: 2016-03-12, 20:57
Ist Gostków ständiger Teufel? Nach Ansicht vieler Bewohner so. Auf dem Weg von Bütow nach Pigeon Berg fast jedes Jahr gibt es tödliche Unfälle. Häufig zwischen Dabi und Gostków. Einige glauben, dass die Ursache könnte ein Pakt sein, die angeblich der ehemalige Besitzer des Schlosses in Gostków mit dem Teufel zu schließen. Wie viel Wahrheit ist, weiß niemand. Pater Stanislaw Roszak aber will neben der Straße ein großes Kreuz zu setzen böse Geister abzuwehren.
Die Geschichte hat einen Anfang vor dem Zweiten Weltkrieg. Damals Gerhardt Laubmeyer, ein Gutsbesitzer lebt in einem Palast in Gostków hatte einen Pakt mit dem Teufel geschlossen.
- Seit einigen Jahren habe ich im Palast lebte - sagt Zofia Banasik. - Sam jede seltsame Phänomene nicht zu spüren. Jedoch ist eine solche Geschichte zirkuliert. Der Besitzer des Palastes hatten ein Zimmer ohne Fenster, alle schwarz lackiert. In der Mitte auf dem runden Tisch war eine große Holzschale. Wurde um mehrere Holzlöffel angeordnet. Die Haushälterin, die in dem Haus arbeitete, hatte einen Tag einen Topf mit Kartoffelknödel vorzubereiten. Einmal täglich ging in diesem Raum und führte die Nudeln in eine Schüssel geben. Sie war nicht zu sprechen oder zu sehen erlaubt. Einmal, als sie ging, hörte sie hinter sich seltsam, spöttisch lachend. Ich war sehr erschrocken. Es gab Gerüchte, dass der Gutsbesitzer von den Teufel wusste, was in seinem Anwesen los war.
Zofia war einer der wenigen Bewohner Gostków, die einen mysteriösen Raum sah. Er behauptet, dass er nur ein paar Quadratmeter hatte.
Einige Leute glauben, dass mehr Großvater Herrmann Laubmayer einen ähnlichen Pakt mit dem Teufel geschlossen. Laubmayerów Familiengräber sind auf dem alten Friedhof befindet. Pflege von ihnen Francis Wejer. Ich sprach mich mit Gerhardt Laubmeyerem.
- Ich habe nie zu den Kontakten mit dem Teufel zugelassen - sagt er. - Doch im Palast seltsame Dinge passiert. Diejenigen, die in der Nacht in der Nähe waren, hörten sie Stimmen. Es war die Rede von einem geheimnisvollen, schwarzen Hund, der in der Gegend kreiste. Die Tatsache, dass der Eigentümer, dank der Teufel, er wusste alles, das in seinem Anwesen los war, war in der Gegend laut. Wenn jemand etwas aus dem Laden oder Äpfel im Obstgarten gestohlen hat, war der Besitzer sofort an Ort und Stelle, trotz der Tatsache, dass in Deutschland zuvor befunden hat.
- Pakt angenommen, dass innerhalb eines Jahres mindestens eine Person gestorben war und die Seele dem Teufel übergeben - fügt seine Frau Gertrud. - Das ist, warum so viele Unfälle in der Nachbarschaft passiert.
Die meisten Unfälle geschehen auf der Strecke zwischen Dabi und Gostków. Es gibt Menschen, die - sagen sie - auf die Art und Weise die Wirkung der bösen Macht erlebt.
- Sobald ich am Abend einen Wagen in Richtung Bytowa ritt - sagt Francis Wejer. - Das Pferd ging leise auf den ersten. Unten an der Grenze Dörfer plötzlich gestoppt, schnitt er die Ohren und Schnauben. Ich habe nicht bemerkt etwas verdächtig. Das Pferd wollte nicht zu bewegen. Ich bin so erzogen, dass etwas Seltsames geschieht, sollte es sich kreuzen. Sobald dies geschehen ist, beruhigte das Pferd nach unten und jetzt den ganzen Weg, es ist nichts passiert.
Das seltsame Abenteuer auf der Straße hatte auch Halina Pałubicka.
- Ich war zu Hause in seinem Auto zurückkehrte, eine alte Meerjungfrau - sagt sie. - Es war Abend, und ich war nicht zu müde. Als ich Dabie geben und fuhr direkt zum Gostków, plötzlich fühlte ich eine seltsame Müdigkeit. Ich hatte wirklich zu konzentrieren, um das Lenkrad zu halten. Ich habe kein Auge. Es schien mir, dass die Niederlage dieses kleinen Segment hält ewig. Als ich nach Gostków fuhr, ist alles wieder normal.
- Sam ist wahr, auf diese Weise nicht das Gefühl, nichts, aber ihre Geschichte erzählte mir mein Schwager George Stromiński - sagt Zbigniew Płaczkiewicz von Bütow. - Eines Abends kam er nach Hause. In dieser unglücklichen Schlucht spürte sie jemanden, den er auf dem Rücken eines Moped saß. Er hatte Geschichten über die Erscheinung gehört. Offenbar, wenn jemand mit ihr gesprochen, sie starb. Erschrocken Angst, sich umzudrehen. Nur in unserem eigenen Hinterhof warf er das Fahrrad und nach Hause lief.
Viele Menschen haben Angst, diesen Weg zu gehen und in der Nacht fahren. Nicht alle kombinieren es mit dem Eigentümer des Schlosses und der angeblichen Pakt mit dem Teufel, aber wir alle wissen, dass es eine Menge von Unfällen kommt und ist oft tödlich. Der Bürgermeister Gostków Jerzy Buchsen dieser Episode ist "schwarzen Pfad" genannt. Eine Frage von Interesse für den örtlichen Pfarrer Stanislaw Roszak. Zusammen mit dem Bürgermeister will auf Pech Strecke Holzkreuz zu wetten.
- Ich habe gehört, dass einige der Menschen vor Ort, darunter der Besitzer des Palastes, Freimaurerei waren - sagt der Priester. - Teil Masons angewendet satanischen Praktiken. Es ist möglich, dass der Besitzer des Schlosses. Ich hörte über schwarz Frieden und Pakt mit dem Teufel geschlossen. Aber Sam sehen nichts.
Kreuz, die bald auf Tour aus der Nähe geworden ist um weitere Unfälle zu verhindern.
- Es ist bekannt, dass jedes Jahr mindestens eine Person bei einem Verkehrsunfall verloren wurde - der Pfarrer hinzu. - Cross, das Böse zu vertreiben, die weit verbreitet ist hier.
Soweit Hilfe nicht bekannt ist. Denn jetzt, versucht der Bürgermeister an alle Genehmigungen. Cross hat nicht nur böse Geister abzuschrecken, sondern behandelt auch die Phantasie der Fahrer, die hart für das Gaspedal schieben. Denn das ist die Hauptursache für den tragischen Unfall.
Ein Palast selbst, der nach dem Krieg in die PGR gehörte, hat jetzt einen neuen Besitzer. Schwarz-Raum hat keine lange Zeit. Und im Palast nichts Schlimmes passiert. Wenigstens hörte niemand etwas.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum