Kępa Redłowska jest traktowana przez gdynian i turystów jak zwykły skwerek, wręcz miejski park. Chodzą tam na spacery, wyprowadzają psy, niektórzy nawet puszczają je bez smyczy. Nikt nie wie, że jest to rezerwat, do którego nawet nie wolno wchodzić.
W poprzednim roku leśniczy Robert Schultka często był wzywany do saren zagryzionych przez psy. - Co najmniej pięć razy wydział ochrony środowiska Urzędu Miasta Gdyni prosił mnie o sprawdzenie miejsca, gdzie leżały sarny zagryzione przez psy - przyznaje leśniczy.
Straż Miejska na razie nikogo nie złapała na gorącym uczynku, ale psy przeganiają okoliczni mieszkańcy. Jeden z nich rozwiesił nawet na drzewach apele do ich właścicieli. W sprawę postanowiła więc zaangażować się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Danzigu. Urzędnicy nie stworzą na szczęście kolejnych martwych przepisów, których nikt nie będzie przestrzegał, ale udostępni rezerwat ludziom. Z niewielkim ograniczeniami.
- Właśnie kończymy opracowywanie planu ochrony rezerwatu. W jego ramach powstaną m.in. alejki i ścieżki spacerowe. Chcielibyśmy, by ludzie, którzy i tak się tam pojawiają, nie chodzili wszędzie, niszcząc przyrodę - informuje Małgorzata Kistowska z RDOŚ w Danzigu.
W ramach planu ochrony powstaną także punkty informacyjne. Opisane zostaną zabytki, m.in. bateria artyleryjska i występujące w rezerwacie ciekawostki przyrodnicze. Nie każdy bowiem wie, że mieszkają w nim sarny, dziki czy lisy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum