Chciałem dziś podjechać do Starej Piły, ale świąteczne lenistwo mnie dopadło więc pogrzebałem w szafie, wygrzebałem artykuł Bolesława Borka z 1979 roku "Udział kolejarzy w obronie Wybrzeża". Poniżej fragment dotyczący pociągu w Kartuzach. Są tutaj oczywiste błędy, ale...
Na stacji kolejowej w Kartuzach jej zawiadowca Żmijewski w dniu 1 września polecił wszystkim kolejarzom pozostanie na swoich stanowiskach. Załoga tej stacji podporządkowała się władzom wojskowym. Z inicjatywy kolejarzy i żołnierzy zbudowano zestaw lokomotywy z wagonem towarowym, tzw. węglarki. Lokomotywę prowizorycznie opancerzono grubą blachą. Osłonę stanowiły też ustawione po bokach przebudowanej węglarki skrzynki z piaskiem. Na węglarce zamontowano armatkę małego kalibru. Cywilnym kierownikiem improwizowanego pociągu opancerzonego mianowano kolejarza z Kartuz Józefa Stoltmana, a na maszynistę wyznaczono również mieszkańca Kartuz, Walentowskiego. Dowództwo wojskowe przejął por. Matuszak.
W późnych godzinach popołudniowych 2 września kartuski pociąg opancerzony z załogą kilkunastu żołnierzy i kilku uzbrojonych w różnorodną broń kolejarzy ruszył na swój pierwszy zwiad w kierunku Żukowa. Przed Starą Piłą napotkał przeszkodę nie do pokonania — zerwany wiadukt kolejowy. W tej sytuacji zawrócił do Kartuz. W drodze powrotnej natknął się na patrol danzigiej Landespolizei, który wolał nie podejmować walki z załoga pociągu.
Rankiem 3 września kartuski pociąg bojowy, zwany często „Smokiem", wsparty plutonem kolejarzy i plutonem junaków, wykonał śmiałe kontrnatarcie na przeważające siły nieprzyjaciela, które zajęły rejon Żukowa. Hitlerowcy gdańscy zostali wyparci z elektrowni Rutki i z samego Żukowa. Jednak nie starczyło sił na trwałą obronę tych miejscowości. Zresztą pociąg potrzeby był do innych zadań. Dowódca IV batalionu Obrony Narodowej „Kartuzy" postanowił wysłać go na zagrożony odcinek obrony od strony Somonina. W somonińskim lesie doszło do potyczki z oddziałem Wehrmachtu. Do walki z Niemcami włączyła się grupa źle uzbrojonych chłopców z Somonina i okolicznych wsi. Załoga pociągu i tzw. leśni ludzie prowadzili walkę z Niemcami przez około półtorej godziny. Po nadejściu od strony Kościerzyny posiłków niemieckich pociąg wycofał się z powrotem do Kartuz. Tu zapadła decyzja zdemontowania armatki, która została prawdopodobnie załadowana na samochód i wywieziona w kierunku Gdyni.
Gdy pododdziały 207 dywizji piechoty gen. Karl von Tiedemanna z jednej strony i danzigie jednostki Landespolizei z drugiej strony podeszły pod Kartuzy, kolejarze zebrali się w budynku szkoły powszechnej nr l i po burzliwej dyskusji postanowili opuścić miasto. Cześć z nich udała się w kierunku Gdyni, część w kierunku Wejherowa. Wśród opuszczających miasto kolejarzy - tułaczy znaleźli się: Żmijewski, Stoltman, Bieszk, Kuchta, Pieprzak i inni.
Pomógł: 50 razy Wiek: 54 Dołączył: 10 Maj 2008 Posty: 4794 Skąd: Gdynia Mały Kack
Wysłany: 2011-12-26, 19:38
PLASER napisał/a:
Chciałem dziś podjechać do Starej Piły, ale świąteczne lenistwo mnie dopadło
Jak to miło kiedy człowiek nie jest sam
A co do dział to według relacji por. Stanisława Głuszczyka ("Gdynia 1939" str 331-332)
Cytat:
Wieczorem 4 września, w toku odwrotu Kaszubskiego Batalionu ON znad Raduni, dowódcy obu pociągów wraz z obsługą opuścili je, po zdemontowaniu dział (zabraniu zamków i zniszczeniu przyrządów celowniczych). Resztę amunicji załadowano na auto ciężarowe i wraz z baonem rozpoczęto odwrót na północ. W nocy auto zepsuło się. Wkrótce postarano się o inne, na które obsługa przeniosła z dużej odległości wszystką amunicję z zepsutego auta i rozpoczęto dalszy marsz na Koleczkowo-Głodowo-Chylonię-Oksywie.
6 września cały oddział w komplecie dołączył do baterii w Dębogórzu przywożąc około 120 granatów i tyleż zapalników.
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
Mityczna książka. Co się po nią gdzieś wybieram, to "Panie, wczoraj ostatnia sprzedana" ;)
Ale mam nadzieję, że relacja nie jest zerżnięta żywcem, tylko naniesione są już poprawki choćby te, że w zasadzie były dwa pociągi działające oddzielnie?
Trzeba zebrać wszystkie relacje kolejowe z września 1939 roku w jednym miejscu. W oryginale. Bo autorzy korzystają z siebie dosyć mocno, czasami pomijając fragmenty. A to jedno zdanie robi czasami sporo zamieszania...
Po ponad 70 latach udało się odsłonić rąbka tajemnicy związanej z pociągami pancernymi broniącymi Wybrzeża w 1939 r. Pomogła w tym Urszula Stolc z Kartuz, której ojciec, Teofil Bieszk, walczył na jednym z nich.
- Syn pokazał mi w "Dzienniku Bałtyckim" artykuł o pociągu pancernym Smok Kaszubski - mówi pani Urszula. - Kiedy go przeczytałam, postanowiłam opowiedzieć o moim ojcu, bo to chyba na nim on walczył.
Czy był to na pewno Smok Kaszubski, trudno potwierdzić. Równie prawdopodobne jest, że chodzi o improwizowany pociąg pancerny, który w pierwszych dniach września operował w okolicach Kartuz.
Wobec niemożności wycofania się do Gdyni, został opuszczony przez załogę. Potem walczyła ona pieszo, Teofil Bieszk do 9 lub 10 września, kiedy to poległ w okolicach Rumi.
Ojciec pani Urszuli był postacią na tyle znaczącą w społeczności przedwojennych Kartuz, że zainteresował się nią Norbert Maczulis, dyrektor miejscowego Muzeum Kaszubskiego.
- Wiadomo, że Teofil Bieszk urodził się w 1897 roku - mówi dyrektor Maczulis. - Był bohaterem wojny polsko-bolszewickiej, odznaczonym Orderem Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych, Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921. Angażował się w działalność organizacji piłsudczykowskich.
- Ojciec był bardzo za Piłsudskim - potwierdza Urszula Stolc. - Jeździł do Warszawy spotykać się z Marszałkiem, korespondował z jego kancelarią.
Przywiązanie do postaci Józefa Piłsudskiego sięgało czasów wojny polsko-bolszewickiej, w czasie której Teofil Bieszk służył w 66 Pułku Piechoty, złożonym w znacznej mierze z Kaszubów.
- Na krótko przed wybuchem wojny ojciec wywiózł naszą rodzinę do Czarnej Huty, a sam poszedł walczyć - wspomina pani Urszula. - O jego śmierci matka dowiedziała się z listu.
Wiadomość pochodziła od szkolnej koleżanki Teofila Bieszka. Zauważyła ona troje Niemców ze szpadlami. Zagadnęła, dokąd idą i wtedy okazało się, że muszą pochować zabitych polskich żołnierzy. Wiedziona ciekawością, poszła za nimi. Na miejscu rozpoznała ojca pani Urszuli...
Kiedy walki na Wybrzeżu ustały, rodzina postanowiła ekshumować zwłoki i przenieść je na cmentarz w Kartuzach. Niemcy się na to nie zgodzili, więc powtórny pochówek odbył się w Pomieczynie.
- Kiedy przygotowywano się do pogrzebu ojca, na cmentarzu pojawili się dwaj mężczyźni - dopowiada Urszula Stolc. - Przywieźli zwłoki młodego żołnierza i zapytali, czy mogą pochować obok. Mój wujek, który kopał grób, zgodził się.
Na pomieczyńskim cmentarzu do tej pory można zobaczyć dwa groby żołnierzy Września. Ten, w którym spoczywa Teofil Bieszk, ma pomnik ze stosownym napisem, drugi jest jednak bezimienny.
- Nie wiem, kogo w nim pochowano, ale cały czas pamiętam o tym człowieku - zapewnia pani Urszula.
Oznakowaniem anonimowej mogiły chce się zająć Fundacja Muzeum Lądowej Obrony Wybrzeża, która dokumentuje historię wrześniowych walk na Pomorzu.
- Pojawianie się takich informacji, jakie przekazała pani Urszula, pokazuje, że wciąż jest wiele luk w naszej wiedzy o kampanii wrześniowej - uważa Mariusz Wójtowicz-Podhorski, prezes fundacji. - Mam nadzieję, że odezwą się kolejne osoby, mogące opowiedzieć o wydarzeniach z tamtego czasu.
Jednocześnie Mariusz Wójtowicz-Podhorski apeluje o przekazywanie pamiątek do tworzonego obecnie Muzeum Lądowej Obrony Wybrzeża.
Ale mam nadzieję, że relacja nie jest zerżnięta żywcem, tylko naniesione są już poprawki choćby te, że w zasadzie były dwa pociągi działające oddzielnie?
Jest wstęp i kilka relacji. Ciężko zmieniać relacje, więc autor dodał przypisy, w których uzupełnia, rozjaśnia, tłumaczy, poprawia. W zasadzie trzeba przeczytać całość, aby mieć pełny (w miarę) obraz. W każdym razie jest o dwóch pociągach.
Książkę mam „na chwilę” pożyczoną.
doprecyzuję powyższe: chodzi mi o to, czy ktoś posiada więcej informacji niż podano już na forum, dostępnych w książkach "Gdynia 1939" czy "Kartuzy 1939"
Wiek: 54 Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 4 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-02-22, 22:55
Dzięki wszystkim za ten wątek. Dowiedziałam się z niego dużo o tym jak wyglądała obrona Ziemi Kartuskiej w której uczestniczył mój dziadek- zawiadowca Stacji Kartuzy Jan Żmijewski. Pozdrawiam wszystkich . Ewa.
_________________ squirrel
111111ula Pomogła: 2 razy Dołączyła: 27 Gru 2010 Posty: 155 Skąd: szwajcaria region
Wysłany: 2016-02-23, 23:44 zdjęcie
"66" Kaszubski Pułk Piechoty im. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
66 Kaszubski Pułk Piechoty.jpg
Plik ściągnięto 26033 raz(y) 105,18 KB
_________________ sn71an08
111111ula Pomogła: 2 razy Dołączyła: 27 Gru 2010 Posty: 155 Skąd: szwajcaria region
Wiek: 54 Dołączyła: 22 Lut 2016 Posty: 4 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-03-08, 00:38
Niestety , moja mama już ma sklerozę . Ja coś tam jako dziecko słyszałam o dziadku i całej rodzinie bo to była bardzo patriotyczna rodzina , brali udział w powstaniu Wielkopolskim i byli w Legionach Piłsudskiego..ale w okresie międzywojennym już nie wszyscy byli zachwyceni polityka Dziadka Piłsudskiego. A o kampanii bardzo mało pamiętam. Raczej takie rodzinne historyjki. Wiem tylko że mój dziadek Jan Żmijewski dokumenty wywiózł przed Niemcami do Gdyni. ale nic więcej nie wiem. Dokumenty to chyba były jakieś kolejarskie i osobowe teczki. Później całą wojnę dziadek się ukrywał przed Niemcami bo był na jakiś listach jako urzędnik państwowy przygotowanych do wywózki do Niemiec do obozów pracy. Zmarł przed samym końcem wojny na zapalenie płuc.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum