Podziemne rurociągi wyprowadzą płynącą nimi wodę 400 metrów w głąb Zatoki Danzigiej. Z sopockich plaż zostaną usunięte betonowe klocki przy ujściach strumieni. - To marnowanie pieniędzy - twierdzi oceanolog prof. Jan Marcin Węsławski
Od kilku lat plaże w Sopocie nie mogą dostać Błękitnej Flagi. Jest ona znakiem, że kąpielisko spełnia najwyższe standardy w zakresie bezpieczeństwa, dostępu do infrastruktury, czystości i jakości wody. Najwięcej kłopotów jest z tym ostatnim kryterium. Władze miasta uznały, że zaradzi temu budowa podziemnych kanałów i wyprowadzenie ujścia kilkunastu sopockich potoków w głąb morza.
- Dzięki temu już niedługo woda w kąpieliskach będzie czystsza - przekonuje Paweł Orłowski, wiceprezydent Sopotu.
Ale innego zdania jest znany oceanolog prof. Jan Marcin Węsławski, przewodniczący sekcji biologii i ekologii morza Komitetu Badań Naukowych PAN: - Ten projekt w żaden sposób nie rozwiąże problemu czystości wody. Zanieczyszczenia płynące sopockimi potokami, których i tak jest stosunkowo mało, wrócą. W najlepszym dla Sopotu wypadku - nie w pobliże ich plaż, ale np. Brzeźna.
Przetarg na wykonawcę pierwszej części projektu jest bliski rozstrzygnięcia. Obejmie on sześć potoków, między molem a granicą z Danzigiem. Wyprowadzone zostaną w morze dwoma rurociągami. - Tendencja unijna jest taka: większe rozproszenie, mniejsze zanieczyszczenie. A Sopot idzie w przeciwnym kierunku, koncentrując po trzy potoki w jednej rurze. Poza tym na Zachodzie likwiduje się takie rury i przywraca potokom naturalny charakter - dodaje Węsławski.
- Gdyby ten projekt był niezgodny z unijnymi wytycznymi i nieracjonalny, nie moglibyśmy ubiegać się jego dofinansowanie, a uzyskał on już wstępne pozytywne oceny - tłumaczy Orłowski.
- Jaki efekt daje wyprowadzanie potoków w głąb morza pokazuje przykład Brzeźna, gdzie kiedyś nie można było się kapać ze względu na zanieczyszczenia. Odkąd wykonano "odpływ", kąpiel jest tam dozwolona - dodaje Elżbieta Turowiecka, naczelnik wydziału inżynierii i ochrony środowiska w sopockim Urzędzie Miasta.
Prace mają rozpocząć się w połowie września i potrwać do końca czerwca przyszłego roku. Ich koszt szacuje się na ok. 50 mln zł. Drugi etap, który dotyczy czterech potoków między molem a granicą z Gdynią, zostanie zrealizowanym, gdy Sopot znajdzie kolejne 30 mln zł.
W ziemię zostaną "wpuszczone" tylko końcowe odcinki strumieni - znajdujące się już na plaży. W ogóle niezabudowane pozostanie koryto Swelini - najbardziej malowniczego sopockiego potoku, który płynie wąwozem przez las, często zmienia bieg, tworzy efektowne kaskady.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Sopot plażą.jpg fot. Kamil Gozdan / AG
Plik ściągnięto 25457 raz(y) 72,03 KB
_________________ Kto głośny jak dzwon, ten pusty jak on...
1. Kilka miesięcy temu słyszałem, ze zatrzymano podejrzanego faceta, który robił na plaży zdjęcia bawiącym się tam dzieciom
2. Do adremu: Kilka lat temu rozmawiałem z ówczesnym radnym Sopotu, z zawodu oceanologiem z tytułem profesorskim. Był zwolennikiem tych rur. Wychodzi na to, że trudno o jednoznaczną ocenę tego pomysłu...
Ooo, post Feyga zniknął...
_________________ Pojęcia "nasz", "nasze", "my", "oni" itp... w rozmowach o historii i polityce są bardzo względne.
Kiedyś była dyskusja, czy ten potok nazywa się Swelinia czy Swelina. Poza tym, że nazywa się Grenzfliess Nie pamiętam, czyśmy w końcu doszli do jakiejś konkluzji, ale ja nadal upieram się, ze powinna być Swelina, a ujście Sweliny. To podobno nazwa kaszubska, po kaszubsku nawet Gdynia nazywa się bodajże Gdina, a to zmiękczanie n to raczej poska naleciałość młodsza niż obydwie nazwy.
Swelina wpada do morza w miejscu raczej nieuczęszczanym przez plażowiczów i kapiących się, więc nie było zapewne potrzeby ururowienia jej. No a poza tym, rura jako granica byłaby nieestetyczna...
_________________ Pojęcia "nasz", "nasze", "my", "oni" itp... w rozmowach o historii i polityce są bardzo względne.
Istniejąca przed 100 laty i zniszczona w latach 50. zabytkowa drewniana altana, która była stałym miejscem spotkań na granicy Sopotu i Gdyni, zostanie odbudowana. Czy trafimy do niej ul. Janusza Christy?
Drewniana altanka od 1908 r. stała przy potoku Swelina. Oparła się obu wojnom światowym, ale w latach 50. ubiegłego wieku została podpalona, a później rozebrana.
- Trzeba ją odbudować, bo było to wspaniałe miejsce, które wciąż mogłoby być celem spacerów. Tym bardziej że oznacza to niewielkie koszty. Altanka stała w historycznym miejscu, praktycznie na granicy wolnego miasta Danziga i Polski, więc drewniana konstrukcja z tablicą informującą o jej historii na pewno stałaby się kolejną atrakcją turystyczną - przekonuje nasz czytelnik Henryk Wiszniewski.
Do jego pomysłu entuzjastycznie podeszły władze kurortu.
- Altanka zwana też "Kollath Tempel", została wybudowana dla upamiętnienia drugiego burmistrza Sopotu Johannesa Kollatha, który zmarł nagle w 1908 r. Odbudujemy ją, ale musimy znaleźć inną lokalizację, bo w starym miejscu byłaby narażona na ponowną dewastację - mówi wiceprezydent Sopotu Wojciech Fułek.
Miasto wpisało projekt odbudowy altanki w szerszy projekt rewitalizacji parku Północnego i Południowego. Stara się o współfinansowanie go ze środków unijnych. Decyzje zapadną na wiosnę. Co stanie się, jeśli nie uda się pozyskać pieniędzy z UE?
- Altanka i tak powstanie. Jesteśmy zdeterminowani, by ją odtworzyć. Na pewno jednak będzie w Parku Północnym. Tam po prostu wszystkim jest bliżej i będzie rzeczywistą atrakcją, a nie tajemniczym miejscem znanym tylko nielicznym. A tak będzie można do niej dojść np. ulicą Christy czy Klenczona, bo patronami nowych alejek w parkach będą znani sopocianie - dodaje rzecznik prasowy sopockiego urzędu Magdalena Jachim.
W Sopocie tuż przy Parku Północnym wkrótce przestanie straszyć tzw. ślimak, czyli zbudowany w latach 70. ponad 200-metrowy taras widokowy, który dziś taką funkcję pełni tylko z nazwy.
Los słynnego niegdyś tarasu widokowego będzie ważył się do 28 sierpnia, kiedy mija termin składania ofert na jego rozbiórkę. Dlaczego miasto postanowiło na swój koszt rozebrać tzw. ślimaka?
- Taras jest w złym stanie technicznym. Analiza obiektu pokazała, że w opłakanym stanie jest nie tylko konstrukcja stalowa, ale też beton, z którego wykonano taras. Obiekt nie pasuje do zrewitalizowanego niedawno Parku Północnego. Po jego zburzeniu odsłoni się nie tylko widok na park, ale też na zatokę - wyjaśnia Magdalena Jachim z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Sopocie.
Istniejąca przed 100 laty i zniszczona w latach 50. zabytkowa drewniana altana, która była stałym miejscem spotkań na granicy Sopotu i Gdyni, zostanie odbudowana. Czy trafimy do niej ul. Janusza Christy?
Drewniana altanka od 1908 r. stała przy potoku Swelina. Oparła się obu wojnom światowym, ale w latach 50. ubiegłego wieku została podpalona, a później rozebrana.
- Trzeba ją odbudować, bo było to wspaniałe miejsce, które wciąż mogłoby być celem spacerów. Tym bardziej że oznacza to niewielkie koszty. Altanka stała w historycznym miejscu, praktycznie na granicy wolnego miasta Danziga i Polski, więc drewniana konstrukcja z tablicą informującą o jej historii na pewno stałaby się kolejną atrakcją turystyczną - przekonuje nasz czytelnik Henryk Wiszniewski.
Do jego pomysłu entuzjastycznie podeszły władze kurortu.
- Altanka zwana też "Kollath Tempel", została wybudowana dla upamiętnienia drugiego burmistrza Sopotu Johannesa Kollatha, który zmarł nagle w 1908 r. Odbudujemy ją, ale musimy znaleźć inną lokalizację, bo w starym miejscu byłaby narażona na ponowną dewastację - mówi wiceprezydent Sopotu Wojciech Fułek.
Miasto wpisało projekt odbudowy altanki w szerszy projekt rewitalizacji parku Północnego i Południowego. Stara się o współfinansowanie go ze środków unijnych. Decyzje zapadną na wiosnę. Co stanie się, jeśli nie uda się pozyskać pieniędzy z UE?
- Altanka i tak powstanie. Jesteśmy zdeterminowani, by ją odtworzyć. Na pewno jednak będzie w Parku Północnym. Tam po prostu wszystkim jest bliżej i będzie rzeczywistą atrakcją, a nie tajemniczym miejscem znanym tylko nielicznym. A tak będzie można do niej dojść np. ulicą Christy czy Klenczona, bo patronami nowych alejek w parkach będą znani sopocianie - dodaje rzecznik prasowy sopockiego urzędu Magdalena Jachim.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
Michał Sielski
Całej altanki nie odtworzyli,ale fundament tak i to w historycznym miejscu.Dobre i to.Na fundamencie przymocowali tabliczkę z krótkim opisem,a obok fundamentu ustawiono ławki oraz kolorowe informatory z zdjęciami historycznymi i nieco większym opisem tego miejsca.Ogólnie obecnie cały Park Północny po rewitalizacji jest cudny Jeśli ktoś tam jeszcze nie był po remoncie to gorąco polecam spacer w te rejony
Janusz
Dołączył: 09 Paź 2008 Posty: 296 Skąd: Gdańsk z umlautem ;)
Wysłany: 2009-09-11, 14:47
Byłem tam jakiś czas temu. Jakoś mnie bardzo dziwi, że jak już szarpnęli się na fundamenty to nie zrobili siłą rozpędu reszty.
Po wielu perturbacjach wystartowała przebudowa Łazienek Północnych w Sopocie. Do czerwca przyszłego roku ma tam powstać największe prywatne przedsięwzięcie kulturalne, skupiające artystów - zarówno amatorów, jak i światowe gwiazdy.
Tak wyglądała pierwsza, znacznie mniej awangardowa propozycja architektów na MCKA.
Multidyscyplinarne Centrum Kulturalno-Artystyczne, tak dokładnie będą się nazywały Łazienki Północne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum