Wolne Forum Gdańsk
Forum miłośników Gdańska

Historia - Gdynia

villaoliva - 2008-05-16, 09:28
Temat postu: Gdynia
A przy sztegu kołysały się boty

Cytat:
W roku 1927 Małgorzata Krella miała 25 lat. Panna z niej była jak się patrzy: ładna, kształtna, modnie ubrana. I dosyć odważna, skoro nie bała się odsłaniać nóg i ramion na gdyńskiej plaży. Ba, pozwalała się nawet w kostiumie kąpielowym fotografować! Przepisy plażowe stały się już wprawdzie bardziej liberalne i nikt nie nakazywał wchodzić do wody w obszernych tunikach i pantalonach do kostek, dołem obciążonych ołowianymi koralikami (jak to bywało w początkach XX wieku), ale "ojcowie, matki i opiekunowie młodzieży przebywającej na letnisku w Gdyni" nadal przeciwko goliźnie się burzyli. A jeszcze parę lat wcześniej - w imię zdrowia psychicznego oraz moralności publicznej -upraszali gdyńskiego wójta o zdecydowane działania. Wzdłuż plaży, pisali w skardze, rozkładają się bowiem i chodzą półnadzy mężczyźni, a nawet, niestety i niewiasty. Kary bezwzględnego aresztu na takich trzeba, dowodzili.

Swego przyszłego męża, Józefa Kasprzyckiego, poznała prawdopodobnie dwa lata później, gdy już został otwarty nowy budynek Urzędu Pocztowo-Telegraficznego, zaprojektowany przez Juliana Putermana-Sadłowskiego przy współpracy Antoniego Misze- wskiego, do dziś istniejący przy ulicy 10 Lutego. Poświęcenie gmachu, z udziałem proboszcza Turzyńskiego oraz ministra poczt i telegrafów Boernera, nastąpiło 1 maja 1929 roku, o godz. 9.45. Panna Małgorzata, urodziwa pracownica tegoż urzędu, na tę okoliczność też się sfotografowała. Za okienkiem, rzecz jasna, w towarzystwie innych pracowników i gości.
- Za tym okienkiem wypatrzył ją zapewne nasz tata - przypuszcza Łucja Sztencel z Danziga, córka Małgorzaty i Józefa Kasprzyckich. - Tata pracował wówczas w Dyrekcji Kolejowej w Danzigu, zarabiał 500 guldenów i był znakomitą partią. Pobrali się w 1933 roku.
Józef Kasprzycki też lubił słońce, plażę i łódki. Spacerowali więc brzegiem morza, wchodzili na molo. Na gdyńskie molo, dawno temu zwane sztegiem. Nowy pomost - w miejscu "króciutkiego, wąziutkiego, chronicznie dziurawego", przy którym kołysało się kilka botów, przycumowanych do pachołków, jak pisał Adolf Nowaczyński w "Gdyni z lat 1911-14" - zbudowany został w roku 1928 przez Żeglugę Polską. Miał 131 m długości (a niebawem nawet 270!) i przystań dla statków. Nie miał jednak początkowo balustrad, co przypomina Sławomir Kito- wski w albumie "Miasto z morza i marzeń". Nic dziwnego więc, że letnicy się burzyli, jako że "w nocy szczególnie łatwo można z pomostu spaść".
Wśród zdjęć przechowywanych przez Łucję Sztencel są i takie z molem w tle. Widzimy na nich Michała Krellę, ojca Małgorzaty, z synem Gerardem. Widzimy Józefa Kasprzyckiego z kolegą. Siedzą w botach, czyli łódkach, wiosłują, wystawiają twarz do słońca, prężą opalone torsy. Na fotografii z marca 1932 r. Małgorzata Krella spaceruje po molu z narzeczonym, przyszłą teściową Klementyną Kasprzycką i szwagrem Czesławem Kasprzyckim. Ale wtedy to już było… kolejne nowe molo, z balustradami i "nasypem wyrównującym do poziomu promenady i Skweru Kościuszki".
Potem i ono zniknęło, bo w latach 1934-35 zaczęła się budowa Mola Południowego, będącego przedłużeniem Skweru Kościuszki i ulicy 10 Lutego. Dziś to miejsce potrzebuje kolejnych wyzwań i rozwiązań przestrzennych, bo pośród chaotycznie postawionych bud i parkujących niedbale samochodów trudno odnaleźć klimat miasta z marzeń.
- Rodzice już nie żyją - mówi Łucja Sztencel. - Mama odeszła bardzo wcześnie, bo w roku 1952, tata - w 2000. A ja najchętniej spaceruję po molu orłowskim.
Ten pomost w roku 1934, w rekordowym tempie, kompania szkolna batalionu mostowego Wojska Polskiego z Modlina pobudowała na przedłużeniu ulicy Orłowskiej, z pali rozebranego właśnie mola gdyńskiego. Molo miało wówczas 430 m długości, a jego głowicę przystosowano do cumowania statków białej floty. Dziś orłowskie molo ma metrów 180, statki je omijają, ale widok na klif i okolice zachwyca wciąż tak samo.

Gdynia, rok 1927. Małgorzata Krella z koleżankami


Gdyńskie molo, rok 1932. Od prawej: Małgorzata Krella, Klementyna Kasprzycka - mama Józefa, Józef Kasprzycki i jego brat Czesław

groszek - 2008-05-17, 23:13

jeśli chodzi o historię?to dzieje rodziny (przedwojennych mieszkańców) to podchodzi pod temat?(może uda mi się wycyganić zdjęcia do skanowania :roll: )
fritzek - 2008-05-17, 23:28

groszek napisał/a:
jeśli chodzi o historię?to dzieje rodziny (przedwojennych mieszkańców) to podchodzi pod temat?(może uda mi się wycyganić zdjęcia do skanowania :roll: )

Krygujesz się?!
Wycyganiaj ile się da! :-D

groszek - 2008-05-18, 01:11

broń boże ;-) nie kryguję się wycyganianie potrwa ale mam nadzieję że zakończy się sukcesem.Rodzice mojej mamy mieszkali na Tatrzańskiej w całkiem ładnej willi (stoi do dziś)w 1939 Niemcy mieli mojego dziadka na liście do Piaśnicy osadzili go w obozie filii Stutthof w orłowie czy Redłowie?babcia (kobieta piękna i wyksztalcona ja nie jestem do niej podobna :-P )wyciągneła dziadka poczym wydał go polak ale to inna historia zawsze zastanawialam się czy dziadek przebywając w obozie może spotkał....się przypatkiem z pewnym ..lekarzem :roll: .O powojennej Gdyni wczesnych lat powojennych to historia mojej mamy.A zawirowania :lol: gdy moich dziadkow wypędzano u rodziny mojej przyszlej teściowej(mieszkała na ul Wolności) kwaterowali niemieccy oficerowie w 1945 jej cala rodzina miala odplynąć na Gustlofie naszczęście zakończyło się na planach :mrgreen: uffale się rozpisałam ale może znajdą się inni których rodziny przeżyły to samo :roll:
groszek - 2008-05-18, 01:14

hmm chyba dość nieskładnie napisałam jak zwykle :oops: i Villa zwroci mi słuszną uwagę jak zwykle :cry:
feyg - 2008-11-15, 15:57

Apteka magistra Ćwiertniewicza
Archiwalny artykuł ongiś opublikowany w Kurierze Gdyńskim, niedzielnym dodatku "Dziennka Bałtyckiego"
Cytat:
Gdy bolała głowa leczono się tabletkami " z kogutkiem". Gdy doskwierał ból brzucha skuteczniejsze były uniwersalne krople zielone "Hien Fang", oparte na balsamie peruwiańskim. Bóle stawów potrafiła skutecznie uspokoić emulsja przeciwreumatyczna. Dzieciom zalecano picie emulsji tranowej Scotta lub Hemogenu Klawego. W asortymencie były oczywiście popularne krople choleryczne, miód koperkowy, sole trzeźwiące, syrop żywokostowy, płyn na odciski... Te i inne medykamenty sprzedawała w latach międzywojennych, istniejąca do dzisiaj, apteka przy ulicy Świętojańskiej 122 (róg Piłsudskiego) na wprost Urzędu Miasta.
- Część leków sprowadzało się wówczas od producentów, ale większość robiona była na miejscu - zaczyna opowieść Anna Maciejczyk, córka Jana Hipolita Ćwiertniewicza, który założył w Gdyni, w latach 30. jedną z pierwszych aptek. - Pamiętam, na zapleczu stały specjalne stoły, różne dziwne naczynia, probówki i wagi. A wokół tej aparatury uwijał się ojciec. Coś odmierzał, ważył, mieszał, wlewał do ciemnych buteleczek, korkował...
Pani Anna wyciąga pożółkły, spisany po łacinie dokument. Z namaszczeniem rozkłada na stoliku. U dołu data 26 czerwca 1921 rok. To dyplom Jana Hipolita Ćwiertniewicza. Universitate Iagellonica Cracoviensi, czyli Uniwersytet Jagielloński w Krakowie przyznał mu tego dnia tytuł "Artis Pharaceuticae Magistrum", czyli - tytuł magistra farmacji. Ale przygoda z Gdynią zaczęła się dla rodziny Ćwiertniewiczów kilka lat później...

Pomnik króla Jagiełły

W żyłach Jana Hipolita (rocznik 1894) płynęła góralska krew. Urodził się w Krościenku nad Dunajcem. Rodzina była znana w tamtym rejonie. Jego ojciec, Karol (rocznik 1846) przez cztery kadencje był burmistrzem tego miasta. Wcześniej ukończył w Nowym Sączu Szkołę Żandarmerii Austriackiej i pracował we Lwowie. W 1874 roku wrócił do rodzinnego Krościenka, gdzie objął stanowisko komendanta żandarmerii, by piętnaście lat później zostać burmistrzem tego miasta. Był nim do 1913 roku, do chwili swojej śmierci.
- Dziadek zrobił wiele dla Krościenka, m.in. spowodował ujęcie starej rzeki w kamienne łożysko, co zapobiegło późniejszym powodziom, założył ujęcie wodne i doprowadził wodę do domów, wybrukował ulice, a także założył ?Towarzystwo Miłośników Pienin? oraz ?Kasę Stefczyka? (poprzednik dzisiejszego SKOK). Dziadek wpadł też na pomysł postawienia w Krościenku pomnika króla Władysława Jagiełły - mówi pani Anna. - Trudno powiedzieć dlaczego akurat tego króla. Wychodził pewnie z założenia, że jeśli jest tam ulica Jagiellońska, to powinien być i pomnik. Podczas wojny pomnik został zdewastowany i wszyscy w rodzinie o nim zapomnieli. Aż tu pewnego dnia, jakieś trzy lata temu, otwieram skrzynkę pocztową, a tam zaproszenie. W imieniu władz Krościenka proszono mnie, bym jako wnuczka Karola Ćwiertniewicza przecięła wstęgę pod odbudowanym pomnikiem. Więc pojechałam na uroczystość.

Z wycieczką do Gdyni

Mama Jana Hipolita, Antonina opiekowała się w Krościenku domem i dziećmi. A gromadka była liczna. Jan miał brata, Mariana, który potem ukończył prawo w Krakowie i pracował w tamtejszym magistracie oraz cztery siostry, które pozostały na gospodarce.
Szkołę średnią, Jan ukończył w Nowym Targu. Wojsko odsłużył w latach 1914-1917 w Legionach Polskich, gdzie pod dowództwem marszałka Józefa Piłsudskiego przeszedł cały szlak bojowy. Podczas studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim poznał swoją przyszłą żonę, Franciszkę, która również studiowała farmację. Pobrali się. Na świat zaczęły przychodzić dzieci - w 1927 roku Ewa, rok później Anna, a w 1935 roku Janina.
- Po studiach rodzice zamieszkali w Sulejówku pod Warszawą, ojciec pracował w stolicy jako inspektor nadzoru farmaceutycznego - opowiada pani Anna. - Zarabiał świetnie. Tysiąc złotych miesięcznie w porównaniu np. do pensji nauczyciela (250 zł) było fortuną. Cały czas jednak starał się o koncesję na prowadzenie apteki w Warszawie. Bez powodzenia. Traf chciał, że pewnego dnia przyjechał z wycieczką do Gdyni i zakochał się w tym mieście.

Szyby odporne na wiatry

Skoro w Warszawie nie mógł otrzymać koncesji na prowadzenie apteki, postanowił starać się o nią w Gdyni. W młodym mieście nikt nie robił przeszkód. W 1937 roku Jan Hipolit otrzymał papier i zabrał się za poszukiwania lokalu.
W tym czasie w Gdyni było już kilka aptek. W 1922 roku przyjechał tu Antoni Małecki, który przy ulicy Starowiejskiej postawił kamienicę, na dole której otworzył pierwszą w Gdyni aptekę "Pod Gryfem". Po niej powstały kolejne - w 1930 roku doktor Jankowski otworzył aptekę przy Skwerze Kościuszki, prawie równocześnie powstała "Apteka Centralna" Zenona Salickiego, w 1933 roku w Orłowie założył aptekę niejaki Szkodowski, a na Grabówku Józef Grodzki.
Jan Ćwiertniewicz znalazł lokal przy ulicy Świętojańskiej 122 i wziął się za remont.
- W tym miejscu były trzy sklepy - mówi pani Anna. - Ojciec połączył je w jeden lokal. A remontował z rozmachem. Ze Śląska sprowadził specjalnie odlewane, odpowiednio hartowane szyby, odporne na sztormowe wiatry. Meble i całe wyposażenie sprowadzał z Wolnego Miasta Danziga. Całe serce i majątek włożył w tę aptekę.
W 1938 roku uroczyście poświęcono i otwarto w Gdyni aptekę Jana Hipolita Ćwiertniewicza. Znalazło tu pracę osiem osób, a wśród nich Karol Morawczyński, syn siostry Jana z Krościenka.
W tym samym roku do Gdyni ściągnęła rodzina Jana. Zamieszkali w kamienicy przy ulicy Bandurskiego. Franciszka niewiele mogła pomóc, choć z wykształcenia była farmaceutką. Reumatyzm coraz bardziej dawał jej się we znaki, choć Jan woził ją do najlepszych sanatoriów.
- Nie nacieszyliśmy się zbyt długo naszą apteką - wspomina pani Anna. - Gdy wybuchła wojna, mama była na kolejnej kuracji w Garbatce. Ojciec dostał powołanie do wojska, odkurzył szabelkę i wyjechał. Nas Niemcy wyrzucili z Gdyni. W poszukiwaniu mamy, pod opieką niani Anieli, dotarłyśmy do Garbatki. Wojnę przeżyliśmy trochę w Krakowie, trochę w Krościenku. Tatę aresztowano, a potem przewieziono do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Przeżył. Ciężko chory, po wojnie dołączył do rodziny.

Taniej dla kombatantów

Pierwsza do Gdyni wróciła Ewa, najstarsza córka Jana. W mieszkaniu przy ulicy Bandurskiego zastała Niemców. Zdewastowana apteka, którą podczas wojny prowadził jakiś Niemiec, straszyła powybijanymi szybami. Kilka miesięcy później przyjechał Jan. Odremontował lokal, w który przed wojną włożył tyle serca. Znów na półkach pojawiły się ciemne buteleczki z lekami, znów na zapleczu wyczarowywano tajemnicze mikstury. Kombatanci wojenni przychodzili tłumnie. Jan bowiem wprowadził specjalnie dla nich 50 procentową zniżkę na leki. I wydawało się, że znów wszystko będzie dobrze, aż nadszedł 1951 rok.
- Aptekę upaństwowiono, a jej właściciela, czyli ojca zatrudniono jako kierownika - mówi pani Anna. - Nie na długo. W 1952 roku tata, wówczas już bardzo chory, otrzymał wypowiedzenie z pracy. Tego już jego serce nie wytrzymało. Zmarł 30 kwietnia 1952 roku. Pochowany jest na cmentarzu witomińskim. Tam również spoczywa mama, która przyjechała do Gdyni dopiero po śmierci taty. Zmarła w 1959 roku.
Dzielna Ewa, która podczas wojny utrzymywała całą rodzinę, pracując jako kasjerka w sklepie, po wojnie skończyła Akademię Medyczną w Danzigu. Przez wiele lat pracowała w szpitalu na Grabówku, gdzie leczono choroby płuc. Była ftyzjatrą, a przez ostatnie lata ordynatorem oddziału. Pamięta ją wielu gdynian. Ewa Ćwiertniewicz- Miketta nie żyje już od kilku lat. Zmarła na chorobę, którą leczyła u pacjentów - na płuca.
Anna Maciejczyk, z zawodu księgowa, wyszła za mąż w Krościenku. Przez kilka lat mieszkała w Ostródzie, w pobliżu najmłodszej siostry, Janiny. Gdy przeszła na emeryturę wróciła do Gdyni. W Trójmieście mieszkają też jej dorosłe już dzieci: Magdalena i Zdzisław oraz piątka wnucząt.
- Nie walczyliśmy ani o zwrot zagarniętej przez państwo apteki, ani o odszkodowanie - kończy pani Anna. - A chyba trzeba było. Przecież tam pozostało serce naszego ojca.

Beata Jajkowska - POLSKA Dziennik Bałtycki

villaoliva - 2008-11-15, 18:02

Teraz jest tam apteczna "sieciówka".

Na dachu byla reklama firmy Bayer. Pojawiła się za czasów okupacji czy wcześniej?

feyg - 2008-11-16, 14:13

villaoliva napisał/a:
Teraz jest tam apteczna "sieciówka".

Na dachu byla reklama firmy Bayer. Pojawiła się za czasów okupacji czy wcześniej?

Wydaje mi się że w czasie wojny (ale głowy nie dam). W czasie wojny w lokalu funkcjonowała "Apteka Gotów" (Goten Apotheke) niestety nie mogę odnaleźć nazwiska niemieckiego zarządcy.
BTW kto wie, może to jego potomek prowadzi Goten Apotheke w Kolonii?

źródło ilustracji

feyg - 2008-11-16, 14:17

P.S. Jedna rzecz się nie zmieniła przez te lata - "logo" aptek w Niemczech ;-)
bekon - 2008-11-17, 23:21

Apropo tej kamienicy, wie może ktoś co za budynek stał mniej więcej na rogu ulic Władysława IV i Piłsudskiego na przeciwko dzisiejszego dom banku lub w jego miejscu ? Kamienica na powyższych fotach była budowana jakoś w połowie przed wojną w połowie po wojnie bodajże, (chyba :mrgreen: ) , jestem ciekaw co tam stało zanim dobudowali druga połowę
Jagst - 2008-11-18, 09:02

bekon napisał/a:
Apropo tej kamienicy, wie może ktoś co za budynek stał mniej więcej na rogu ulic Władysława IV i Piłsudskiego na przeciwko dzisiejszego dom banku lub w jego miejscu ? Kamienica na powyższych fotach była budowana jakoś w połowie przed wojną w połowie po wojnie bodajże, (chyba :mrgreen: ) , jestem ciekaw co tam stało zanim dobudowali druga połowę

Zapewne nic nie stało. O ile wiem, to po wojnie zmienił się w tym miejscu plan wytyczania ulic. Przedtem od tego miejsca miała sie zaczynać równoległa do Świętojańskiej ulica Abrahama. Obecna ulica Władysława IV jest skośna do obydwu wymienionych. a jej wschodnia pierzeja na tym początkowym odcinku została zbudowana w miejscu wcześniej planowanej jezdni ul. Abrahama. Dopiero dalej ku północy, ul. Władysława IV oddala się od Świętojańskiej i Abrahama na tyle, by ul. Abrahama zmieściła się pomiędzy Świętojańską i Władysława.

bekon - 2008-11-18, 17:25

Stał domek / kamienica na zdjęciu pierwszy z lewej.
Jagst - 2008-11-18, 17:36

bekon napisał/a:
Stał domek / kamienica na zdjęciu pierwszy z lewej.

Eee. Mówisz o tym jasnym niskim pionowym kształcie? To równie dobrze może stać w zupełnie innym miejscu, nawet pod samym nasypem kolejowym, a na tym zdjęciu pod odpowiednim kątem sprawia wrażenie, że stało obok.

feyg - 2008-11-18, 18:02

bekon napisał/a:
Stał domek / kamienica na zdjęciu pierwszy z lewej.

Ta kamienica stoi sobie po dzień dzisiejszy przy ul. Śląskiej (jako druga licząc od wiaduktu na Piłsudskiego kierunku dworca, na zdjęciu satelitarnym z czerwonym dachem).

feyg - 2008-11-18, 18:31

Ciekawostką okolicy skrzyżowania Władysława IV i Piłsudskiego jest przedwojenna willa (ob Władysława IV 57) w której Jan Nowak Jeziorański czekał na przerzut do Szwecji w czasie wojny. Od niedawna przypomina o tym tablica pamiątkowa niestety niefortunnie zamontowana w pobliżu współczesnego pawilonu handlowo-usługowego.
źródło zdjęć

pawel_45 - 2008-11-18, 20:51

Jagst napisał/a:
bekon napisał/a:
Stał domek / kamienica na zdjęciu pierwszy z lewej.

Eee. Mówisz o tym jasnym niskim pionowym kształcie? To równie dobrze może stać w zupełnie innym miejscu, nawet pod samym nasypem kolejowym, a na tym zdjęciu pod odpowiednim kątem sprawia wrażenie, że stało obok.

Jak słusznie zauważył Jagst - to złudne wrażenie.
Na tym wycinku fot. pochodzącej ze str.219 książki S.Kitowskiego "Gdynia miasto z morza i marzeń" nieco lepiej widać ten rejon.
Z lewej omawiany budynek (ul.Śląska chyba nr 49), obok bloki ZUPU (Śląska nr 51) - to za nasypem kolejowym. Z prawej gmach Komisariatu Rządu (Al.Piłsudskiego nr 52/54).

bekon - 2008-11-18, 20:56

Feng, widzę że Gdynia nie ma przed tobą tajemnic. Wydawało mi się że ten domek patrząc od strony prezydium stoi przed torami, zagadkę mam rozwiązaną. Ale jest jeszcze druga :mrgreen: tam stało jednak coś, nie wiem czy mogę zamieścić to zdjęcie (wybaczcie niewiedzę i upierdliwość) więc podaje link

http://www.gotenhafen.pl/104stadtver.html# foto nr. 19 (nr. wyświetla się po najechaniu myszką)

renekk - 2008-11-18, 21:20

Uzupełnienie postu Jagsta: fragment planu Gdyni (planu w sensie dosłownym) z 1932 roku. Wyraźnie widać niezrealizowane założenie na południe od ul. 10 Lutego.
feyg - 2008-11-18, 21:37

Z planu wynika że budynek ten znajdowałby się dziś mniej więcej w miejscu dzisiejszej jezdni ul. Władysława IV kierunku Danziga.
P.S.Z tego co pamiętam to przedłużenie ul. Abrahama nosiło po wojnie nazwę Piotra Wysockiego :hmm:

Jagst - 2008-11-18, 21:58

feyg napisał/a:
Z planu wynika że budynek ten znajdowałby się dziś mniej więcej w miejscu dzisiejszej jezdni ul. Władysława IV kierunku Danziga.

Albo nawet miedzy tą jezdnią i nasypem, tam jest takie płaskie usypane, do niedawna był tam komis samochodowy.

bekon - 2008-11-18, 22:28

Też mi się wydawało że stał w miejscu gdzie jest te lekkie wzniesienie obecnie, (pomiędzy Piłsudskiego a byłym komisem samochodowym). Z tym że on na wzniesieniu raczej nie stoi, a ziemi by raczej nie dosypywali po jego skasowaniu. Musiał stać na obecnej Władka IV a przez jego skasowanie dobudowali drugą połowę kamienicy (tej z apteką) "dobudówka" mniej więcej sięga do tego nie istniejącego budynku.
feyg - 2008-11-18, 22:37

bekon napisał/a:
Musiał stać na obecnej Władka IV a przez jego skasowanie dobudowali drugą połowę kamienicy (tej z apteką) "dobudówka" mniej więcej sięga do tego nie istniejącego budynku.

Dobudówka zajęła wolną działkę na samym "winklu" zaznaczoną na planie na zielono, a pomiędzy nim a "naszym" domem była jeszcze ulica. ;-)

bekon - 2008-11-18, 23:28

Ówczesna Władka IV była zapewne dużo węższa, "nasz" dom wydaje się spory, naliczyłem 5 pięter, przyjmijmy wersję że część stała na obecnym wzniesieniu a część na Władka :-D
feyg - 2008-11-19, 10:35

Niestety zdjęcie owego narożnego budynku są nieliczne z uwagi na krótki okres jego istnienia, najbardziej prawdopodobne że sfotografowano go podczas inwentaryzacji budynków mieszkalnych w czasie okupacji. Więcej zdjęć przedstawia zabudowę po drugiej stronie Piłsudskiego/Czołgistów na początku lat 60-tych. Ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni.
villaoliva - 2008-11-28, 12:28

Wracając na chwilę do tematu apteki, zdjęcie w kolorze z czasopisma LIFE


Pumeks - 2008-11-28, 12:48

Ciekawe, kiedy dokładnie zrobiono to zdjęcie... wrzesień 1939 to chyba trochę za wcześnie, liście na drzewkach mają już taki bardziej jesienny wygląd. Ale nawet, gdyby to miał być koniec października, to musieliby szybko się uwinąć z wymianą napisów w witrynie apteki i z montażem neonu na dachu... może jednak ten neon trafił tam już przed wybuchem wojny?
feyg - 2008-11-28, 18:12

Wygląda na to że neon trafił tu jeszcze za czasów polskich, niestety nie spotkałem się z przedwojennymi zdjęciami budynku z ujęć wykonywanych w czasie okupacji.
pawel_45 - 2008-11-28, 19:27

feyg napisał/a:
Wygląda na to że neon trafił tu jeszcze za czasów polskich, niestety nie spotkałem się z przedwojennymi zdjęciami budynku z ujęć wykonywanych w czasie okupacji.


Z pewnością przed wojną tego neonu nie było, a nawet na fot. z początku okupacji również nie występuje. Przyjrzyj się np.fot.nr 19, którą sam wkleiłeś 18.11. Pozdrawiam.

roland - 2008-11-28, 20:25

feyg napisał/a:
Ciekawostką okolicy skrzyżowania Władysława IV i Piłsudskiego jest przedwojenna willa (ob Władysława IV 57) w której Jan Nowak Jeziorański czekał na przerzut do Szwecji w czasie wojny. Od niedawna przypomina o tym tablica pamiątkowa niestety niefortunnie zamontowana w pobliżu współczesnego pawilonu handlowo-usługowego.
źródło zdjęć


Faktyczne miejsce w którym prezentowana jest tablica - fatalne.
Cieszę się, że ją zobaczyłem gotową ( Maczałem palce w jej produkcji) :-)

feyg - 2008-11-28, 21:03

pawel_45 napisał/a:
feyg napisał/a:
Wygląda na to że neon trafił tu jeszcze za czasów polskich, niestety nie spotkałem się z przedwojennymi zdjęciami budynku z ujęć wykonywanych w czasie okupacji.


Z pewnością przed wojną tego neonu nie było, a nawet na fot. z początku okupacji również nie występuje. Przyjrzyj się np.fot.nr 19, którą sam wkleiłeś 18.11. Pozdrawiam.

Fakt racja, przyznam że zmyliła mnie nazwa "Gotenhaven" na budynku komisariatu Rządu.


Tu widać więcej

Łukasz - 2008-11-29, 16:36

Spójrzcie na link, który wstawiłem na WFG: http://forum.dawnydanzig....p=105912#105912

Tam są dwa duuuże kolorowe zdjęcia, na których widać, że pod znaczkiem Bayer był polski napis "środki lecznicze" (potem ten napis usunięto, co widać na zdjęciach ze strony o Gotenhafen; jeszcze później widać usunięto cały neon). To nie pozostawia wątpliwości: neon był przedwojenny.

villaoliva - 2008-11-29, 17:15

Łukasz napisał/a:
Spójrzcie na link, który wstawiłem na WFG

Na FDG :hihi:

Łukasz napisał/a:
To nie pozostawia wątpliwości: neon był przedwojenny.

Rzeczywiście, masz rację. Nie zauważyłem tego wcześniej :-D

feyg - 2008-11-29, 17:26

Łukasz napisał/a:
Spójrzcie na link, który wstawiłem na WFG: http://forum.dawnydanzig....p=105912#105912

Tam są dwa duuuże kolorowe zdjęcia, na których widać, że pod znaczkiem Bayer był polski napis "środki lecznicze" (potem ten napis usunięto, co widać na zdjęciach ze strony o Gotenhafen; jeszcze później widać usunięto cały neon). To nie pozostawia wątpliwości: neon był przedwojenny.

Dzięki Łukaszu! Faktycznie neon mógł zostać usunięty gdy zaczęto stosować zaciemnienie. Zatem kolorowe zdjęcia można by datować mniej więcej na koniec września / początek października 1939 i pasuje do tego "v" w nazwie miasta na budynku magistratu. Poniżej powiększenie fragmentu pocztówki z usuniętym polskim napisem:
źródło

Łukasz - 2008-11-30, 10:10

villaoliva napisał/a:
Na FDG :hihi:


Eeeee, no właśnie, tak właśnie. :hihi:

Feyq, to by się zgadzało z tym, co jest w tym archiwum Life w opisie zdjęcia: że wykonano je we wrześniu 1939. A zaciemnienie jako powód usunięcia neonu brzmi bardzo sensownie.

Jagst - 2008-11-30, 10:12

Wszystko się wydaje układać w logiczna całość.

Z tym, że datowanie tych zdjęć na 1 września 1939 wydaje się jednak przesadą ;)

pawel_45 - 2008-12-02, 02:34

Łukasz napisał/a:
... pod znaczkiem Bayer był polski napis "środki lecznicze" (potem ten napis usunięto, co widać na zdjęciach ze strony o Gotenhafen; jeszcze później widać usunięto cały neon). To nie pozostawia wątpliwości: neon był przedwojenny.

Niestety wcześniej oglądałem te fot. niedostatecznie dokładnie - a przecież to wyrażnie widać. :oops: Wytłumaczenie Feyga trafia mi do przekonania. Pozdrawiam.

feyg - 2009-01-09, 19:05

Spotkanie w kawiarni "Europa"
Cytat:
Były lata 20. XX wieku. Do Gdyni przyjechały siostry Wojtylakówny. Kilka słów o tamtych czasach.

Zosię ściągnął spod Płońska Władysław Staniszewski, człowiek dla miasta niezwykle zasłużony. To on w styczniu 1929 roku, gdy powiat gdyński wydzielono z powiatu morskiego, został pierwszym starostą grodzkim. A niebawem przyczynił się do powstania ścieżki spacerowej nad morzem, pod Kamienną Górą, nazwanej później bulwarem Nadmorskim, a także do wytyczenia cmentarza przy ul. Witomińskiej.

- Byliśmy spokrewnieni - tłumaczy Marianna Gaworska, z domu Wojtylak. - Brat starosty ożenił się z naszą kuzynką. Ich córka, Janina Staniszewska, przyjaźniła się z Zosią. I tak się ta nasza gdyńska przygoda zaczęła...

Zosia Wojtylakówna, rocznik 1906, pracowała w Komisariacie Rządu przy ul. Piłsudskiego, mieszkała przy ul. Leśnej, dziś - Wolności. Marianna Wojtylakówna, rocznik 1908, przyjeżdżała do niej w gościnę. Chodziła po ulicach, które nie miały chodników i asfaltu, tylko kocie łby. Spacerowała po drewnianym molu z białymi poręczami. Niekiedy plażowała w towarzystwie znajomych. Tak jej się nad morzem spodobało, że postanowiła zabawić w Gdyni dłużej. Skończyła kurs krawiecki, zaczęła obszywać gdyńskie elegantki. Był to wtedy niezwykle intratny interes.

Któregoś letniego dnia 1935 roku wybrały się z Zosią i wspólną koleżanką do nowo otwartej i niezwykle nowoczesnej, jak na owe czasy, kawiarni Europa przy ul. 10 Lutego. Siedzą sobie, a tu jacyś młodzi mężczyźni zezują w ich stronę. Byli to: Staszek Gaworski, którego Zosia znała z Komisariatu Rządu oraz Jan Białkowski i jego brat Wojtek.
- Od słowa do słowa, od spotkania do spotkania i... był ślub - relacjonuje pani Marianna. - Mój ze Staszkiem, a Zosi z Jasiem.

Razem swoich przyszłych mężów poznały i niemal jednocześnie pożegnały. Latem 1970 roku obie zostały wdowami. Jaś i Staszek spoczęli na cmentarzu przy ul. Witomińskiej, w jednym grobowcu. Wkrótce dołączyła do nich Zosia.

Od czasu, gdy synowie założyli własne rodziny, pani Marianna mieszka sama. Ma ponad sto lat, a nadal świetnie sobie radzi. Gotuje, sprząta, przyjmuje gości.

I wspomina przedwojenną Gdynię. Drewniane molo, rozebrane w roku 1934. Ekskluzywną Europę. Kocie łby zamiast asfaltu. Czas, gdy na jej oczach powstawało nowoczesne miasto.

Irena Łaszyn - POLSKA Dziennik Bałtycki

villaoliva - 2009-02-08, 22:03

Zbliża się 10 lutego. Warto przypomnieć ciekawą, dzwiękową formę cofnięcia się w czasie zrealizowaną w 2006 roku.

Cytat:
Za sprawą magicznego radiowego wehikułu czasu przenosimy się 80 lat wstecz. Gdynia na początku lutego 1926 r. - już nie wioska, jeszcze nie miasto. Dumy Rzeczypospolitej, która sama niedawno odzyskała Niepodległość. Wiadomości potoczne to próba odtworzenia atmosfery tamtych dni, zwykłego życia w tym niezwykłym czasie. Budowa portu, Miasta, ale i rzeczy zwyczajne czasem dramatyczne, konkretni ludzie, którzy uwierzyli, że Gdynia to szansa na lepsze jutro nie tyko Ojczyzny, ale i ich samych. Czym żyli gdynianie i jak Gdynią żyła reszta Polski i świata 80 lat temu?

Informacje pochodzą ze stron ówczesnej polskiej prasy pomorskiej. Stałą rubryką były tzw. wiadomości potoczne, czyli te informacje /dzisiejsze krótko, czy też depesze/, które może nie miały swojej wysokiej rangi, ale jak chyba zauważali redaktorzy wydań powinny znaleźć się w tytułach. W nich właśnie szukaliśmy przede wszystkim prawdziwego życia wtedy rodzącej się Gdyni i okolic.

Która z obecnych dzielnic Gdyni protestowała przeciwko przyłączeniu do Miasta? Co działo się na budowie portu i dworca kolejowego? Co podawano w ubikacyjach? Czyje psy gryzły przechodniów? Jak świętowano 7-mą rocznicę zaślubin Polski z morzem? Kto tragicznie zginął, a kto obchodził urodziny? Czyje zwłoki znaleziono w Orłowie? Kto dopuścił się świętokradztwa w Chylonji? Jaka była pogoda na początku lutego 1926?

Tego i nie tylko tego można dowiedzieć się z "Gdyńskich wiadomości potocznych" wyemitowanych w Radiu Danzig w dniach 1- 10 lutego. Audycję uzupełniały wiadomości drukowane w Dzienniku Bałtyckim, który zajawiał to co w Radiu i na naszej stronie www lub drukował to co nie zmieściło się w radiowym programie.

10 lutego 2006 r. Gdynia obchodziła będzie 80 rocznicę nadania praw miejskich. Wiadomości potoczne powstały właśnie z tej okazji w oparciu o gazety z 1926 r.: Echo Danziga (ukazujące się w Danzigu) oraz Słowo Pomorza (ukazujące się w Toruniu - stolicy ówczesnego województwa pomorskiego). Program to swoisty wehikuł czasu. Nie tylko ówczesny język /zachowaliśmy oryginalną stylistykę/ wiadomości sprawia, że przenosimy się w czasie. Do dźwięku dodane zostały charakterystyczne dla początków radia szumy i trzaski, tak więc cała audycja przypomina autentyczny program radiowy z 1926 r.
Program przygotowali Dorota Nelke (Urząd Miasta Gdyni) i Marek Lesiński (Radio Danzig).


Gdyńskie wiadomości potoczne

Zdarzyło się 1 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 2 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 3 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 4 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 5 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 6 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 7 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 8 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 9 lutego 1926 r.
Zdarzyło się 10 lutego 1926 r.

Hochstriess - 2009-02-08, 23:46

Faaajne!
roland - 2009-02-19, 22:13
Temat postu: Gdaynia
Kilka zdjęć z lat 20 -30 tych ubiegłego wieku
roland - 2009-12-27, 18:03
Temat postu: Gdynia
W ramach realizacji porządków przedświątecznych znalazłem kilka zdjęć rodzinnych z Gwiazdki 1933 roku.
roland - 2009-12-27, 18:12
Temat postu: dokumenty
I jeszcze dwa ciekawe dokumenty:
Legitymacja dziennikarska mojego dziadka oraz "bilet w jedną stronę" mojego stryja otrzymany w ramach akcji wysiedlania mieszkańców Gdyni w październiku 1939 roku

feyg - 2009-12-27, 23:26

A propos "Kuriera Gdyńskiego" - wedle "Encyklopedii Gdyni" str 389:
Cytat:
Kurier Gdyński. Niezależny organ dla Handlu Przemysłu i Żeglugi - ukazywał się 1929-1930 jako mutacja "Dziennika Pomorskiego", wydawana 6 razy w tygodniu w nakładzie 1000 egz. Gdynię podawano jako miejsce wydania, Danzig jako siedzibę redakcji a Chojnice jako miejsce druku. Wydawcą był Władysław Juliusz Schreiber, właściciel chojnickiego "Dziennika Pomorskiego", jeden z najzamożniejszych obywateli Chojnic, gdyńskim wydawcą był Tomasz Ziółkowski a redaktorem wkładki gdyńskiej Józef Stanisław Kraus. Druk: Gdyńskie Zakłady Wydawnicze.

Podpis na zaświadczeniu mógł złożyć Tomasz Ziółkowski.

villaoliva - 2009-12-28, 06:19

Ciekawa forma legitymacji.
drinfo69 - 2010-10-23, 17:23

Dołącze jedno malutkie zdjecie z 1946r. Fotka marnej jakości, ale przedstawia początek ul.Traugutta od torów. Charakterystyczny komin (zamglony po lewej) widoczny jest na innym zdjęciu tego wątku z poczatku lat 30, bodajże stojący do dziś (przychodnia zdrowia). Domek ze spadzistym dachem stoi na obecnej Władysława IV na jezdni w kierunku do Danziga.
slowik45 - 2012-03-03, 21:17

Jeszcze jedno ujęcie , lata 30 ubiegłego wieku .
feyg - 2012-03-04, 08:43

Konkretnie pierwsza połowa lat 30-tych
Rutger - 2013-07-17, 13:15



w ogóle sporo ciekawych fot tam : http://www.gotenhafen.pl

hi btw ;-)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group